dwa razy już (dopiero?) jadłem cubensis. z polskimi łysiczkami mam duużo bogatsze doświadczenia i o wiele dłuższy staż.
z moich obserwacji wynika, że oba gatunki mocno się różnią. i nie chodzi mi tu o samego grzyba, a o jego efekty.
cubensis są słoneczne i radosne, wchodzą gładko, schodzą jeszcze piękniej. pełna kontrola, uśmiech na ustach, brak paranoi. podobne trochę do lsd, ale nie czuć w nich tej chemicznej mocy. obsługa ciała nie utrudniona, a nawet powiedziałbym że znacznie poprawiona - jako że żongluję sobie tym i owym, mam dobry wyznacznik. cubensisy poprawiają koordynację i w niesamowity sposób pobudzają wyobraźnię ruchową.
łysiczki natomiast są jak polska jesień. bardzo kolorowe, kwieciste halucynacje, ale wszystko podszyte melancholią i lekką obawią. kontrola jest mniejsza, można się poślizgnąć. są mniej interaktywne, bardziej filmowe, potrafią zaskoczyć. moment zejścia jest zawsze wyczuwalny. w głowie czuć takie głośne "pstryk" i jest już z górki. coraz smutniej, coraz wolniej, a barwy wyglądają jak z filmu w technikolorze. koordynacja słabsza, ruchy czasem stają się niezborne, równowaga lubi się zgubić.
czy wasze odczucia są podobne?
analizując publikacje doszedłem do prawdopodobnej przyczyny. otóż nasze grzyby zawierają dość znaczne ilości baeocystyny. i to pewnie ona jest odpowiedzialna za różnice.
mam pytanie - czy ktoś dotarł kiedyś do opisu działania czystej baeocystyny? ja w sieci nic nie znalazłem.
ps: cubensisów nie próbowałem w dużych dawkach. jadłem odpowiednik może 30-40 łysiczek. naszych natomiast zjadłem kiedyś 100 i dziękuję bardzo
Jesli chodzi o roznice dzialania, to wiekszosc ludzi, w tym rowniez ja, ma identyczne spostrzezenia. Cubensisy sa IMO lepsze, ale ja dla odmiany lysiczki jadlem tylko 3 razy w zyciu.
Jaki macie przelicznik Cubensis -> Semilanceata? Ja licze zawsze ze 1g dobrze wysuszonych Cubensisow ma moc ok 20(+/-)5 lysiczek.
PS. Po 5g dobrze wysuszonych Cubensisow mozna widziec przez sciany
wprawdzie wypowiadać się nie powinienem, bo łysiczki w duuużej ilości jadłem raptem raz, a raz jakieś rzekomo hodowane w małej ilości (a jeśli hodowane to pewnie Cubensisy, chociaż cholera wie co to było, ale set'n'setting do bani i bardzo filmowo było ) w każdym razie odczucia po łysiczkach zdecydowanie inne niż Twoje, emes wejście powolne, stopniowe, najpierw kompletna dezorientacja i obawy, halucynacje też takie jak piszesz, ale dość szybko to przeszło na rzecz wewnętrznego spokoju i dystansu do wszystkiego. chociaż mogę się mylić, bo coś mi wycięło godzinkę-dwie z pamięci. zejście było dość ciekawe, może z górki ale nie tak od razu połączenie z wszechświatem przy zamkniętych oczach, przy otwartych prowadzenie głeboko wspomnieniowych rozmów z ukwaszonym kumplem ale maxymalnie pozytywnie i na luzie. tzn to chyba już było zejście, bo zdecydowanie bardziej kontaktowałem, ale wciąż byłem wywalony w kosmos barwy w technikolorze tak to wyglądało ale wcale nie smutno, a bardzo pozytywnie, bekowo, całe n godzin po tripie było cudowne, niezrównoważona beka, dystans i zapijane żołądkową darcie japy o pięknie życia i grzybów. mister Kebaab może potwierdzić. ecch, ja chcę to powtórzyć!!!
no a koordynacja w czasie tripu to jeden wielki film, zwłaszcza na bardzo nierównym terenie jak na załączonej w linku fotce, a tu wszystko z gumy jest dodam jeszcze, że te linie wysokiego napięcia w nocy mi się rozdwoiły dynamicznie i jedne były ciemnoniebieskie a drugie ciemnoczerwone
Tak moge potwierdzic . Mam nawet na to material fotograficzny. Jak chcesz zoabczyc to pogadam z komendantem, zeby mi pozwolil wyciagnac te zdjecia z kartoteki na chwile
Anyway, to ten swiatlomierz wtedy dzialal, tylko ja nie umialem go obslugiwac . Jakos trudno mi bylo polaczyc fakt wychylenia wskazowki z pokretlem czasu naswietlania. Godzine pozniej jak pewnie zauwazyles aparat sie naprawil, to znaczy naprawily sie moje neurony, ale to tylko roznica kosmetyczna
Ty no, jasne, dobrze wiesz że oddziały jednostek specjalnych powinny się wymieniać danymi cośtam się odchylało niby, coś działało, ale w sumie nie wiem bo za bardzo mi się śmiać chciało. zwłaszcza jak stałeś i mierzyłeś tym aparatem. na tle drzew, namiotów i łąki 3d-rzeźba masz skaner? albo odbitki zwykłe bym sobie zrobił, heh ale to jak mi jakiś grosz wpadnie do kieszeni.
niemniej jednak możesz napisać kiedy Ci się skończy ob-sesja i będziesz miał czas aby poświęcić jeden dzień na grzybobranie
ja przeliczam na oko i ucho. dokładniej rzecz biorąc, oceniam po mocy efektów. cubensisów jeszcze nie umiem precyzyjnie dawkować... łysiczek też chyba nie. ostatniej jesieni trafiłem na wyjątkowo mocne bestie i pojechałem znacznie dalej niż miałem w planach. ale było warto
no i jeszcze jedna kwestia. hehehe jakie są skutki długotrwałego i częstego przyjmowania psylocybiny? pytam na serio, bo w obliczu rozpoczęcia uprawy znacznie przekraczającej moje potrzeby, bardzo martwię się o poziom spożycia. w samokontrolę nie za bardzo wierzę
Ja zjadłem kiedyś parę tysięcy w ciągu dosyć krótkiego czasu, chyba z 2-3 miesiące, czy jakoś tak. Dawno to było, więc dlatego takie przybliżone dane. Wydaję mi się, że nic szczególnego mi się od tego nie stało Inną kwestią jest że łysiczki wywołują szybko rosnącą tolerancję i jedzenie ich zbyt często nie ma sensu. No chyba że po 150, jak to wtedy robiłem
Tym sie nie przejmuj, grzyby Cie naucza. Samokontrola przychodzi wraz z samoswiadomoscia. Ta powieksza sie kiedy zazwyczaj gdy zdajesz sobie sprawe, ze 'cos moze pojsc nie tak'. No i w pewnym momencie zrozumiesz, po co sa grzyby i po co jestes Ty i wtedy one nie beda już tak bardzo potrzebne. No chyba ze zostaniesz osiedlowym szamanem.
A jak nie, to zostan awangarda psychodelicznej rewolucji i ( rozumiem, ze przyjaciol już obdarowales) zasabotuj swoja ulubiona budke z zapiekankami.
hmm... u mnie samokontrola powinna przyjść już dawno. kilka lat temu mocno przesadziłem z grzybami. na jakiś czas ochota mi przeszła (kumpel, który mi towarzyszył od tego czasu już prawie nie ruszał psychedelików) ale potem wróciła ze zdwojoną mocą.
grzyby mnie dawno niczym nie zaskoczyły i chyba już nie zaskoczą. czuję się jakbym znał je na wylot.
rzecz w tym, że jest to stan, w którym czuję się po prostu cudownie i chciałbym, żeby trwał jak najdłużej. chodzi mi o to specyficzne połączenie myślenia i czucia w jedno, no i podkręconą, nie rozleniwioną wyobraźnię. zresztą, co ja tam będę pisał... lubię to po prostu i czuję się jak ryba w wodzie
z drugiej strony przeszkadza mi trochę , że interakcje z obcymi ludźmi są dla mnie w tym stanie utrudnione. ale wydaje mi się, że to właśnie kwestia treningu gdy przełamię te ostatnie bariery, chyba zamontuję sobie już kroplówkę z psylocybiną ;P
a może mi się odwidzi i odechce?
od kiedy wiem co to grzyby, staram się jak najwięcej przenieść do codziennego życia. tak, żeby w każdym momencie wiedzieć jak to jest i móc skorzystać z tej ścieżki odczuwania i myślenia. oczywiście nie jest to proste, choć pewne postępy zauważyłem (np. lekkie ale stałe poszerzenie percepcji).
pojemy, zobaczymy. najwyżej sobie zwariuję i tyle no właśnie, jako urodzonego dywersanta, kusi mnie taka myśl ;> ale nie wszyscy znoszą grzyby tak lekko i wesoło...
za to mam bardziej szatański pomysł. włamać się do polmosu i dolać lsd do wódki!
Grzyby sa ulkadem samoregulujacym sie. Nic ci nie grozi. Obstawiam ze po pol roku ostrego grzybienia zrobisz sie lekko odjechany w kosmos, mroczny, zamyslony, opanowany, z szamanskimi paranojami itp. a pozniej grzyby przestana cie interesowac i sie uklad sam ureguluje. Na pewno sie nie uzaleznisz
PS. Niemniej jednak defekty psychiczne moga ci zostac na stale. Mi po roku zarcia w duzych ilosciach zostaly (cale szczescie)
tak, zupelnie brak w/g mnie interreakcji, tzn. w przypadku chyba 3 albo 2 kapeluszy i 1,5 ml GHB marzylem o tym ze efekty przerosna moje najsmielsze oczekiwania , ale bylo zero efektow poza lekkim GHB. Dodam ze 6 kapeluszy z tej parti grzybow dzialalo w sam raz.
idź Kebab ze swoją propagandą! do psychedelików trzeba rozsądnie! ja wiem jak bardzo ciągnie ten stan , aale... no nie można ich szamać co tydzień bo potem się jest takim paranoikiem jak Ty może ja jestem zbyt rozsądno-ortodoksyjny ale przemawia do mnie psilocybe FAQ na erowidzie, gdzie koleś podaje, żeby nie przekraczać 4-10 podróży do roku, a tych co za dużo jedzą nazywa "eraserheads" (chodzi o jakiś film, którego nie widziałem). paranoje, huśtawki i takie tam zagubienia że się ciężko z kimś dogadać.
jadłem grzyby 3 razy, 2 w małych bądź malutkich ilościach i w sumie dziękuję - wolę dalekie tripy przy dużych dawkach i nie za często. zresztą po moondalli to przez 3 tygodnie mnie trzymało to coś o czym emes pisał i potrzeby nie czułem żadnej.
czuję, że długo bym nie pociągnął jakbym jadł co 2 tygodnie, wpadłbym w końcu w jakiś głęboki depresyjno-paranoidalny stan a w międzyczasie stałbym się jakimś outsiderem
w ogóle grzyby oczyściły mnie na tyle, że nawet zioła mi się nie chce jarać
btw, mam jednego znajomego, który ma tak samo z kwasami. od moondalli jadł ze 4 czy 5 razy i wciąż chce tam powracać
btw2, hppd, jesień, ja się ściemnia, niebo się robi fioletowe i jest całe zaszumione. dobrze, że mnie to już nie przeraża jak rok temu po krzywym papierku
Przynajmniej dopoki grzyby nie wylecza cie z paranoi. Mnie wyleczyly (na moondalli).No ja już sie nasycilem psylocybina. Teraz tez nie mam już ochoty na narkotniki, aczkolwiek w mojej glowie powoli narasta plan ugrzybienia sie znowu. E tam, szamanem bys sie stal i tyle ;PMi tez. Lubie tylko wodke
tak sobie czytam ten stary topik i mnie wziela niezmierna ochota na grzyby...w tym roku tylko raz jadlem (w lipcu) a w tym sezonie jeszcze wogole (chyba sie starzeje ...pojde dzisiaj na laczke i sprawdze jak sie sprawy maja chociaz jak twierdzi babcia mojej dziewczyny...jeszcze nie ma
ciekawi mnie wasze porownywanie cubensisow do lysiczek...powiem wam ze w zyciu cubensisow nie jadlem (i pewnie już nie zjem bo chodowla to nie dla mnie) ale na kilkanascie tripow lysiczkowych zadko kiedy bywalo tak samo...bywaly tripy na max radosne i te na max smutne (ale nie bad tripy) a tak osobiscie to zauwazylem ze u mnie wszystko zalezy od pogody, w deszczowy dzien nawet najlepsze set'n'siting nie pomoze. Jesienne tripy zawsze dla mnie sa bardziej mroczne i glebsze od np. tych wiosennych. Jak by nie bylo ta grzybowa magia nadal mnie kreci tak samo jak np. 5 lat temu i nadal mnie zaskakuja. Na swoj sposob paranoikiem bylem zawsze a grzyby mnie troche z tego wyleczyly mimo tego ze kilkakrotnie dosc mocno przegialem z iloscia.
Chodujcie, jedzcie i zbierajcie i raz na jakis czas wprowadzcie kogos w ten swiat...bedzie nas wiecej ja przy najblizszej okazji zabieram kumpla na pierwsza wycieczke w zyciu...mam nadzieje ze mu sie spodoba i wyciagnie cos z tego.
hihi i jak? są?a zapętlone bywają? smutne tripy też są fajne za to zapętlone niepogoda, wiadomo. nawet z ziołem pogoda mocno ukierunkowuje działanie/samopoczucie. na jesień się boję, planuję na zimę, jak będzie mróz i masa śniegu. śnieg, plaża, lasy. lubię zimę w sumie, ale jak jest dużo śniegu, zimno i nie piździ a jak działają grzyby zimą? bo na wiosnę to się domyślam hi hi wprowadzimy, a może i nie. przeze mnie pare osób już spróbowało. jeden gość pigularzo-ścierwiarz mnie widział na moondalli jak biegałem w sobotę rano i się wydzierałem, że grzyby są najpiękniejsze na świecie niedawno zjadł
znajoma para też ostatnio zjadła tylko za nic nie dało się im wytłumaczyć, że 5 grzybków to lekkie muśnięcie, żeby nie jedli codziennie i takie tam. nie da się też ludziom wytłumaczyć aby w klubie nie jedli. i że musi być dobra aura itp.
i że IMHO lepiej raz a dobrze chociaż muśnięcie też jest miłe, ale nie ma to jak daleka podróż
acha pomylilem muchomory z psilocibe osobiscie łysiczki probowalem z 1,4BO (2,5ml) + Konopie w kakao + mocna kawa + 60 grzybow. No w zasadzie to trudno mi pisac o tym co sie dzialo Bylo i już, jak ktos chce sie przekonac to niech sprobuje Ale od razu mowie ze kawa przy reszcie okazala sie malo istotna, nawet jesli czulem jej dzialanie to byl to moze 1%
ps. czy wiecie ze mozna wsadzic reke do odbytu i pomacac sobie migdalki ? Do tego okazuje sie ze wtedy miewa sie uczucie jakby to byly jajka. Ekstrakt kawowy staje sie kupa i brudzi na brazowo posciel. Wczesnym rankiem wstala i miala odczucie nieczystosci przescieradla. Ufff UYff Walic walic {koks, wegiel brunatny i kamienny tez}
nie ma jeszcze...ale ziemia wilgotna wiec grzybnia pewnie sie rozwija, jeszcze troche deszczu i powinny sie pojawic. Mam nadzieje ze pogoda da rade...w tamtym roku na mojej ulubionej laczce biedactwa zaczely sie wychylac w niezle przymrozki i wszystkie rano byly już sztywne, a po odmrozeniu opadaja i od razu zaczynaja gnic.nigdy w zimie nie bralem poza domem...zawsze odstraszalo mnie zimno a jak bylo tak jak piszesz duzo sniegu i swietna pogoda to akurat nie mielismy już grzybow (w taka prawdziwa zime napewno bylo by pieknie), przy braku pogody w zimie zazwyczaj ladowalem w domu w lozku (kokon i z tej pozycji przemierzalem wszechswiat...tez swietnie.no ja pare osob mam na koncie i zadna tego nie zaluje, czesto w trakcie tripa zdarzalo nam (mi i kumplowi) sie myslec kogo mozna by zabrac do tego swiata .imho lepiej od razu zaczac mocno, inaczej mozna nie zalapac o co w tym wszystkim chodzi i konczy sie na zwyklym nacpaniu
ci od bialka najbardziej nadaja sie 'do naprawy' ale rzeczywiscie ciezko namowic.moja probowala pare razy kilka lat temu i to typowy przyklad zlego uzywania grzybow (na lacha)...ciezko ja teraz namowic ale moze kiedys sie uda
no nie wiem, wśród Polaków to jest tak, że jak złapią ciężkiego filma i im się coś pozawiesza, to powiedzą, że to gówno. ja tak miałem z DXM swego czasu. i do dziś mówię, że to gówno z papierem też tak miałem, ale tutaj jestem pewien, że po prostu zjadłem w zły dzień, w złym miejscu ZŁEGO papiera. i z pewnością jeszcze zjem jak będę mieć pewność, że trzymam w rękach dobrego
chociaż z grzybami jest o tyle dobrze, że się w miarę łatwo odplątać, a po DXM przez rok miałem niekontrolowane jazdy w stylu "wygląd i wygoda moich spodni kontroluje moją osobowość" więc no comment i nikomu nie życzę
na sieci można znaleźć opinie w stylu "grzyby są be, wolę mleko z haszem, po którym też mam psychedeliczne odloty, a po grzybach miałem bardzo nieprzyjemną podróż".
myśmy rok temu zbierali w połowie października właśnie takie pozamarzane, łatwo się je zrywało. zgnić nie zgniły... może w tym właśnie była ich moc a u mnie dzisiaj pada. ja jestem wciąż zbyt ruchliwy aby spokojnie się położyć i pozwiedzać. i jeszcze w domu gdzie się źle czuję (tzn. nie czuję się jak w domu). chociaż po peaku grzybowym położyłem się bez problemu w namiocie gdzie czułem się jak w domu - wszystko porozwalane z jednej strony, a z drugiej rower , zamknąłem oczy i poczułem to, poczułem tamten świat, zjednoczenie z wszechświatem.hehe. pewnie tak samo jak Kebab knuł żeby mnie zabrać a ja mam taki plan żeby nazbierać kilka tysięcy grzybów (ale zacząłem już w to wątpić, że tyle się uda) i zrobić na moondalli megawywar zwykłym ale niezwykłym mimo wszystko oby ludzie przestali być tacy niecierpliwi. przy pierwszej byle-okazji, byle-ile tyle co się zebrało. ja na podróż czekałem 10 miesięcy. chciałem już te grzybki oddać komuś.dużych łysiczek?
No wlasnie, tak fajnie pekaja nozki. I nie ma wyrzutow sumienia ze sie z grzybnia wyrywa. Tylko rece marzna troszku.No wlasnie, ale ogolnie to z grzybami (czyli zima) trudniej jest o dobry setting. Otoczenie typu 'natura' lub 'festiwal' niestety odpada. W domu co niektorzy (jak ja kiedys) nie moga, bo sa rodzice, nie mowiac już o zaproszeniu kogos na wspolnego tripa. Pamietam jednak jak Rapatang opowiadal o takiej imprezie - nieoficjalnym zlocie [u], ktory odbyl sie zima w jakini w gorach. Bylo ognisko, tajemniczy wywar, podloga wyslana przywiezionymi kocami... Sprawa poprostu niesamowita. I ludzie poprzyjezdzali z drugiego konca polski jak czasem. Niesamowita sprawa to musiala byc... A moze udaloby sie cos takiego tez zrobic? Jest tu ktos z gor? Choc obawiam sie, ze to już nie te czasy i nie Ci ludzie... Nie wiem, dawno na [u] nie bylem, ale nie macie wrazenia, ze zarowno wiek jak i poziom mocno sie obnizyl. Kiedys ludzie tam byli duzo bardziej dojrzali (usredniajac oczywiscie), ciekawsi i co chyba najwazniejsze nie tyle skoncetrowani na dragach, lecz raczej ciekawi ludzie o szerokich horyzontach. A ostatnio jak bylem to tematy typu 'GBL' i 'pigula' albo 'nakurwilem sie w sobote'... Ale moze przesadzam... A moze tak sie dzieje z calym internetem?Tak, rzeczywiscie w pewnym sensie przestrzen nie ma znaczenia. Probowalem to kiedys wytlumaczyc koledze ktory obawial sie klaustrofobii, grzybiac w mieszkaniu. Potem robil ruch reka i sciany sie rozsuwaly .Mi tez sie kilka osob udalo przekonac, i raczej im to na dobre wyszlo ?ah Kebab, Kebab, toz ten osobnik urasta już do rangi kultowej postaci trojmiasta... pozdrowka, Kebab, swoja droga to zart, prawda?Oczywiscie, pewnie zartujesz, a i mozna zalozyc ze tu raczej doswiadczeni uzytkownicy, wiec raczej nikomu to nie zaszkodzi. Nie polecaj jednak takiej metody. To ze bylo to dla Ciebie ok, nie znaczy ze dla innych byloby tak samo. 80 to nie przelewki i jesli nie ma pod reka doswiadczonego sittera (baaaardzo rzadko to sie zdarza, bo przeciez wszyscy chca dac czadu) i baardzo dobrych Set'n'setting to moze sie to skonczyc baardzo zle. Nie mowiac o tym, ze moga sie uaktywnic rozne problemy psychiczne i wtedy w najlepszym przypadku zalatwisz komus bardzo nie milego tripa. Poza tym niektorych grzyby po prostu nie lubia i warto to najpierw sprawdzic.
bylo niesamowicie, w miedzy czasie byly 2 podobne spotkanie, tylko w lecinastepny maruda a to roznie jest, nieraz byly okresu malolatow, ale oni tez ludzie imho troche przesadzasz na liscie moze i txt czasami niewysokich lotow, ale zauwaz, ze czesto sobie ludzie robia jaja, ile mozna na powaznie pisac o sensie istnienia, jeszcze przy takie publice
natomiast co do spotkania to mozna, w gorach nie siedze ale mam blisko mozna sie styknac poki jesien, w zimie w jaskini pomimo wszystko nie mialbym ochoty jesc grzybow, za to na kilkudniowa wycieczke bym sie wybral, wstepne plany już sa
Ostatnio sie uspokoilo. Znowu same dziadki siedza Postaci kultowej? Skad te wiesci? Zaczynam czuc sie zagrozona. Czyzby ludzie szeptali za moimi plecami?
W ogole to pozdrawiam rowniez ciebie. Btw to wisze ci 5zl za benzyne. Jak bedziesz w Polsce kiedys to sie zglos
hehe...fajnie plany. Jak ktos jest z okolic karkonoszy to tez mozemy sobie cos zorganizowac, ja mam blisko a na dalsze wypady np w Bieszczady nie mam zbytnio czasu nieststy (praca, szkola, duperele).
mocne byly ? bo te moje zmarzluchy oklapniete prawie wogole nie mialy mocy...po 60 mialem chyba jak po 30 tak dla porownaniasrednich...statystycznie, rozmiar sredni-europejski
no wiec nie zartuje ale rozumiem o co Tobie chodzi i masz racje...rzeczywiscie ktos z ukrytymi problemami pod czaszka moze troche przesadzic ale z drugiej strony widzialem sporo razy ludzi ktorzy zjedli po 30 i konczylo sie to tylko maksymalna smiechawka glupkowatymi tekstami a na koncu piciem browcow lub wodki co IMHO jest jeszcze gorsze bo moze skonczyc sie zapascia lub czyms podobnym, nie mowiac o tym ze mija sie to z sama filozofia grzybowa. Duza ilosc przynajmniej wybije kogos na taki pulap ze nie bedzie myslal o innych uzywkach i naprawde bedzie mogl poznac grzybowy czar. Co do tych obaw o bad-tripy...po malych ilosciach bad-trip bywa rownie ciezki dla psychiki. Zreszta staram sie wyczuc wczesniej czy osoba jest stabilna psychicznie zanim wrzuce ja na ciezki ogien. Sam na pierwszy raz zjadlem 80 i nie mialem zadnych problemow (mimo moich owczesnych schiz i wogole zszarpanej psychiki) wiec ilosc to nie zadna bariera dla mnie. Fakt ze np. po 50 trip jest już na tyle duzy ze moze i wiecej nie trzeba ale wtedy przez to ze bylo mocno jak na pierwszy raz powstaje obawa przed wiekszymi dawkami pozniej i wg mnie calkiem niepotrzebnie.
Tak piszecie i piszecie - filozofia grzybowa itp. a wiec ja nie jadlem jeszcze i caly czas czekam , nawet nie wiem gdzie tego szukac ale proboje, teraz zaczela sie wilgotna pogoda i nie jest za zimno moze cos mi sie uda znalesc... ale zeby nie zrobic nic zlego moze napiszcie jakies rady porady co do tego zeby wlasnie dobrze zaczac swoja przygode... a trafic na burakow co sie znaja na wszystkim to nie trudno ale jakos wole od was jakies rady
ps. mile zaskoczenie ze tu taka ekipa z 3miasta (przynajmniej tak mi sie wydaje ) pozdrawiam
Tutaj chyba docieramy do kwestii jak na kogo grzyby dzialaja. Dawno temu myslalem, ze psychodeliczne doswiadczenia moga zmienic kazdego na lepsze... Niestety skonczylo sie to kiedy dowiedzialem sie o dresiarzach wrzucajacych kwasy dla najebki...
Jest to klasyczna już kwestia 'set' czyli nastawienia, oczekiwan i ogolnej kondycji psychicznej. Jesli ktos jest nastawiony na zabawe i najebke, to po prostu nie ma po co brac grzybow (chyba ze w maaalej ilosci) tylko klasycznie sie napic lub upalic. Ktos taki, przykladowo pragnacy zwyczajnej zabawy po ciezkim tygodniu w robocie, czesto nie jest gotowy lub nie bedzie mial na glebokie tripy. Tak jak nie zawsze mamy ochote na 'powazne rozmowy'...
Ludzie zazwyczaj nie zdaja sobie sprawy, ze jakas substancja moze tak dramatycznie zmienic ich osobowosc.
Prawda jest ze za pomoca duzej dawki, ludzie moga zobaczyc wiecej i ich nastawienie do samego tripu moze sie zmienic. Czy to jednak cos da? Chyba niewiele, bo zmiana bedzie tak duza, ze moze zabraknac punktow odniesienia do rzeczywistosci. A to wlasnie dzieki tym odniesieniom nim rozszerza sie swiadomosc i czlowiek zaczyna rozumiec, ze moze grzyby to cos wiecej niz tylko narkotyk...
Do tego jesli powoli zaczynamy od malych dawek, to uczymy sie 'pracowac z substancja' - duzo latwiej to wszystko sobie poukladac i przyswoic. No i jest perspektywa, swiadomosc ze mozna pojsc dalej... A jak czlowiek zje już tak duzo, to pozostaje wrazenie, ze niewiele wiecej 'da sie osiagnac' i wszystko już o grzybach wie. Zazwyczaj ze sa 'dobre' albo 'zle'...
Co do tych obaw
Oj nie jestem pewien - jeden ze sposobow na wyciagniecie kogos z tripa to rozmowa i kontakt z nim. A im wieksza ilosc tym kontakt trudniejszy... Do tego dochodzi tez kwestia czasu dzialania.
Nie twierdze ze sie nie starasz - watpie jednak czy skutecznie, bo po prostu nigdy nie wiesz na pewno. Ja nie wiem nawet czy moj nastepny trip nie skonczy sie zalamaniem.
Chociaz rozumiem cel tej metody - bombarduje to ego taka iloscia substancji, ze czlowiek po prostu sie jej poddaje - nie walczy z substancja, tylko z nia plynie...
a tak btw. wiesci z ostatniej chwili - babacia dziewczyny wczoraj byla na grzybach i widziala wracajacych dwoch mlodziencow krzyczacych 'kur#$ co sie dzieje dlaczego jeszcze nie ma'
Maly hint: To nie zalezy od deszczu. Grzyby przyjaznia sie z ksiezycem. Grzyby i ksiezyc to dobrzy przyjaciele. W ktorej kwadrze owocuje grzybnia to już akurat nie zdradze. Sami musicie dojsc