Witam nurtuje mnie następujący temat. Wychodowałem grzyby- z pierwszych dwóch nawet sporych zdjąłem odciski a nóżki zjadłem nie spodziewając sie w zasadzie niczego (nie była to pierwsza moja przygoda z psylocybiną). NIespodziewanie te dwie nóżki dały efekt na poziomie nawet lekkich wizuali. Nastęnym razem zajdłem już 4 świeże grzyby z nadzieją na konkretną wycieczke, która chyba nawet się już zaczynała ale pech chciał że wypiłem troche wódki i objawy grzybowe ustały. Kolejnym razem zaaplikowałem 6 grzybów świezych i znowu niestety skusiłem sie na dwa piwa i znowu w połowie "wchodzenia" tripa objawy ustąpiły, poprawiłem to około 1,8 grama suszonych grzybów i faktycznie jako tako podziałały ale nie był to efekt który wyliczył mi np kalkulator na pewnej obcojęzycznej stronie. Z moich obliczeń wynika że w sumie tego dnia zjadłem w przeliczeniu około 2,5 - 2,8 grama suszu, a efekty nie przypominały 3 poziomu (nie wiem czy wszyscy znają tą skale ale będe sie nią posługiwał). Moje pytanie- czy winny jest ten wypity alkohol? CZy on tak drastycznie neutralizuje działanie psylocybów? CZy da się efekt jakos wzmacniac? Mam tez pytanie odnośnie dobrej metody suszenia. Ja zorganizowałem sobie suszarnie z pudełka kartonowego i wentylatora od procesora - nie ma podgrzewania zatem miałem nadzieje że większośc substancji pozostanie w suszu jednak mam wrażenie że moc suszu jest znacznie mniejsza od świeżych. Czy jest jakis lepszy sposób?

Według mnie nie powinieneś wogóle mieszać alkoholu z grzybami, to nie tylko nie zdrowe dla organizmu co obraza świętych grzybków:/

Alkohol zbija grzybową faze i wiadomo to nie od dziś ani nie od wczoraj. Na zejściu można wypić ze 2 piwka, ale picie przed załadowaniem się grzybów lub w trakcie peaku jest dla mnie czymś niezrozumiałym. Jak chcesz mixować - przypal mj, ona się dobrze komponuje z grzybami.