Wzór jest dość prosty choć niestabilny i pozornie ulotnawy w trójwymiarowej rzeczywistości i praktycznie nie ma nic wspólnego z niczym, a mianowicie 0
00∞√∞.
Wychodzimy z podstawowego założenia unifikacyjnego dla którego 0=1 (słownie: zero równa się jeden), lub 1=
∞√∞=0
0 gdzie zero jest absolutną odwrotnością nieskończoności na które absolutna nieskończoność jedności oddziałuje równością potęgi nicości, więc równa się jest tu zerową potęgą (ponieważ zerowa potęga zrównuje wszystko jest tutaj dynamicznym odpowiednikiem statycznej równości i najbliższy zapis przedunifukujący pierwszego równania dla tego stanu wyrazić można 0
01 a dla drugiego 1
0∞√∞
00
0), ale też z zależności ∞ * 0 = 1 (nieskończoność zer daje jeden), gdyż zero jest odwrotnością nieskończoności (
1/
∞), to nieskończoność razy jej odwrotność, czyli 0, czyli
1/
∞ skraca nieskończoności do jednego. Innymi słowy nieskończoność nawet nie pomnożona stanowi jedność i rozmnażanie jej przez nicość jej nie powiela, ani nie zanihilowuje, z czego można by wnioskować że 1 to nieskończoność, a z tego że 1 jest nieskończenie razy większe od zero, można by abstrahować, że również 1*0=1, dalej zaczyna się abstrakcyjna matematyka powielania takich macierzowych (patrz dalej) nieskończoności w nieskończoność co nic nie daje, gdyż całkowite 2*0=0 choć macierzowawe (2*n)*0=2, czyli (2*∞ )*(
1/
∞)=2, skąd letni wniosek, że "prawdziwa" matematyka niosąca wymierne wartości ukryta jest między zerem a jednością nieskończoności przy założeniu, że 1*0=1 w transcendentnie absolutnym wymiarze względem "nieurojonej" immanentnie matematyki, choć z perspektywy transcendentnej to właśnie ta nieurojona jest urojona, czyli pozornie nieurojona.
Działanie to jest jednokierunkowe i wymaga tej kolejności mnożenia, działając TYLKO w tym kierunku, co oznacza, że w tym konkretnym przypadku mnożenie nie jest przemienne, gdyż 1 traktujemy jako macierz nieskończoności, jako że 0*∞=0, gdyż zero razy odwrotność zera (
1/
0 lub ∞ )(zera się nie skracają, ponieważ w momencie inicjacji działania nic nie mamy na wejściu teoretycznie nie jesteśmy w stanie wyabstrahować odwrotności zera, (
1/
0), gdyż nie ma nawet pola działania, a co dopiero jedności, więc niemożliwym jest z tej perspektywy jej powołanie jako substratu dzielnika, gdyż odwrotność zera jest nieskończona
1/
0=∞ więc trzebaby tam podstawić od razu nieskończoność), czyli 0*(
1/
0)=
0/
0=0, co wskazywałoby, że w procesie mnożenia pierwsza musi być kura znosząca złote (fraktalnie sobą zapłodnione nawiniątko potęgi samorodka w wyabstrahowanej nicości, gdyż prawem zachowania energii o wiele łatwiej nieskończoności wyabstrahować nicość niż nicości nieskończoność lub nawet tycicoś, choć wtedy pierwsze musiałoby być również prawo zachowania energii, o które o wiele łatwiej w nieskończoności niż nicości) jajko-słońca jako nieskończoność nie jajko znoszące złote kury, gdyż jeśli byłoby to jajko niezapłodnione (gdyż to kolejny abstrakcyjny warunek dla zerowego wymiaru) to w reakcji ewentualnie spontanicznej defraktalizacji niewiadomoczego płodziłoby jedynie kolejne małonocne bezpłodne jajka nicości a nie nieskończone byty abstrahujące w nieskończoność nieskończoność nieskończoności wziętej z nieskończoności nieskończoności podniesionej do potęgi nicości, gdyż aby osiągnąć jedność wystarczy się podnieść do zerowej potęgi, nie ważne czy jest się zerem, trójką, ósemką, jedenastką czy nieskończonością, potęga nicości jedna wszechstronności wszelakiej różnorodności, z czego prosty wniosek, że z o wiele większym prawdopodobieństwem na początku było stworzenie nicości z nieskończoności niż na odwrót gdyż nawet 0 do 0 wymaga stanu - który nie mógłby się wytworzyć nawet w wyniku spontanicznego zapadania się zera gdyż nawet energia anihilacji nicości nie może się równać nieskończoności gdyż jest po prostu zerem, całkowitym stanem zdeenergetyzowania nadającego się doskonale do zaenergetyzowania - stanu potęgi, który sam w sobie jest początkiem zasadniczym dającym złotej kurze parę... zer, gdyż jeżeli zero jest odwrotnością nieskończoności, czyli
1/
∞, to jest to w tej postaci podstawowy wycinek na polu wycinankowości, niejaki kwant rzeczywistości matematycznej (powiedzmy ά=0=
1/
∞), a jeżeli nieskończoność jest wartością niepoliczalną, to zero, czyli kwant rzeczywistości, odwrotność nieskończoności oznacza absolutną skończoność niepoliczalności, czyli zaczyna sie policzalność, a świat przypomina utrzepaną z nicości prawem zachowania energii potęgi pianę; zero będące totalną czystką w nieskończoności, jeśli nieskończoność jest aspektem transcendentnym dla nicości określającym jakiekolwiek warunkowanie w bytności jej immanentności (gdzie nicość jest stanem pustki wewnętrznej [Boga], aka krawędź nigdzie środek wszędzie) to gdzieś kiedyś w końcu w nieskończoności pozornie pozornej przypadkowości zaistnieje warunek matematycznosatyrycznotranscendentnieparadoksykalistyczny muszący wedle wszelkiego koniecznego wymogu teorii wielkiej unifikacji zaamplifikować stan w którym 0=1, gdyż w ramach wielkiej unifikacji nie może być przecież innej opcji, nawet jeśli toczyłoby się to jakkolwiek jedynie na płaszczyźnie liczb i równań urojonych, czy paradoksalnych stanów mentalnych. Dalsze wnioskowanie jeśli 0
0=1 to 0
1/∞=1 i (
1/
∞)
1/∞ również =1 czyli pierwiastek nieskończonego stopnia z zera równa się 1 czyli (
∞√0=1 lub
∞√(
1/
∞)=1 czyli 1/
∞√∞=1 i otrzymujemy 1=
∞√∞=0
0, po czym zamieniamy równość statyczną na dynamicznie pojednawczą i otrzymujemy
000∞√∞, gdzie czwartym zerem jest zasysająco porywająca próżność konfrontera, gdyż tylko cztery zera mogą dać dwie nieskończoności). Jest to pewna próba matematycznego "ekstraktowania" jedności z nicości lub z nieskończoności tudzież unifikacyjnego pojednania nicości i nieskończoności w pierwiastkowo potęgowym ujęciu wybielonego obserwatora, gdzie nieskończony pierwiastek nieskończoności jedna spotęgowaną nicością nicość, gdzie tyle samo zasobów potrzeba do spotęgowania nicości co wypierwiastkowania nieskończoności. Choć może jeszcze nie teraz zero stanie się jednością, gdyż teraz wymaga podzielności chociażby dla uwagi, ale może gdzieś w wiecznym nigdy komuś nikomuś się to uda na kolanach wyabstraktunaturalizować. I trzeba pamiętać, że działamy tu na cyfrowych liczbach bądź już warunkach jakościowo nieokreślonościowych gdyż wartości te są niepoliczalne i dodatkowo absolutne, a nie na ich analogowo rozmytych granicach i że nie są to matematyczne wywody matematyka a jedynie popołudniowa matemartefaktyko psychonautyko gimnastyka mająca niewiele zastosowań praktycznych na płaszczyźnie władania łyżek w zupach grzybowo salamandrowo lotosowych.
A co na to Koran?