Hejka,
j/w
Używam dwóch metod, ale nie mam zbytnio wprawy i mam uczucie, że się bardzo marnuje.
Pierwszą jest "DMT" machine. Gdy przystawiam ogień do druciaka z dmt to nic nie leci, przystawiam bliżej i dmt się topi. Wkładam ogień do druciaka i leci dym choć czuję, że powinno być go więcej.
Drugą moją metodą jest palenie z samej folii aluminiowej (jeżeli ktoś palił heroinę lub widział to wie o co mi chodzi). Biorę kawałek grubej folii aluminiowej, składam na pół, aby były dwie warstwy. Lekko zaginam i w "rowek" wsypuję DMT po czym grzeję od spodu zapalniczką.
Dziwi mnie to, że (tlenek dmt, lekko żółtawy proszek) przy takim podgrzewaniu dosłownie się rozpływa, a dopiero później daję radę zapalniczką ten zastygnięty "osad" zwaporyzować. Przeważnie długopis w ustach i wciągam dymek.
W życiu paliłem 4x DMT i pierwszy raz był magiczny, ale mam uczucie, że znowu bardzo wiele zmarnowałem. Macie jakieś swoje ulubione sposoby lub radę?
Pozdrawiam
