No tak,pora na obiecany Pynonimowy Tripraport.
Tylko jak to ubrać w słowa.... będzie ciężko ale cóż,spróbuje
Zjadłem 2.14 suszonych i 19 Gram świezych Martynek. Weszło o 25 minutach. Bardzo ładnie,bez rewelacji żołądkowych ani mdłości czy coś. Może zasługa w tym iż cały dzień jadłęm symbolicznie i raczej naturalne żeczy (Banany,herbatnik, Sok warzywny) Przed spożyciem nachlałem się jeszcze soku pożeczkowego i około godziny 17.30 rozpoczołem konsumpcje- Grzybki pociachane i dożucone do Jogurtu naturalnego i posypane startą gorzką czekoladą...mniam
Na oczątku poprawa nastroju...silna euforia Serotoninowa aż zaczołem z rozkoszy przebierać szczęką. Przy zamkniętych oczach zaczynały się pojawiać kolory i kztałty. Czułęm się jakby trochę pijany,jakby trochę na euforyku ale jakby fizycznie słabszy....w zamian byłą kupa śmiechu do włąsnych myśli i przeogromna empatia do psa
Pies był wyjątkowo cierpliwy i dzielnie wspierał mnie w końcowym badtripie,kiedy to zaczołęm bez wyraźnego powodu martwić się odziewczynę,będącą u rodziny aktualnie. (nie mogłęm znaleźć telefonu a obsługa laptopa i pisanie....ufff) xD
Ale nim to nastało było bardzo miło i przyjemnie. W pewnym momencie zamknąłem się w ciemnej łazience,by potraktować ciemność jako rzutnik dla moich wizuali. Dzięki temu rozpoczołem podróż po nieznanych krainach,i wiele ciekawych żeczy z tamtąd wyniosłem,puźniejsze rozkminy również przyniosły owocne spostrzeżenia,ale te nauki zostawię dla siebie
Gdyby nie badtripowy koniec,gdzie poprostu miałęm już dosyć wpadania w pętle czasoprzestrzenne(bo wydawało mi się że robie w kółko to samo,i żeczywiście tak było) plus zamartwianie się o ukochaną osobę,było by perfekt
Ogólnie odsumowując- Grzyby to coś niesamowitego,a Martynka jest od tamtego czasu moją Bestfriendforever