Tę folię włożyłeś do środka? Pomiędzy plastikowe pudełko, a ciastko

I drugie pytanie, bo chyba ze zmęczenia nie zrozumiałem. W tym plastikowym pudełku, w którym jest ciastko ponad dwie doby stała woda, a Ty ją właśnie wymieniłeś?

Aha

Zmęczenie to jedno, ale fenomeny na tym forum się zdarzają, musisz przyznać

Ciężko się nie zgodzić

A jak jest w instrukcji?

No kilka razy na dzień by się przydało. A poza tym Twoje "pre-pins" co poniektóre zamieniły się w "pins", także psikaj im tam wg instrukcji

No ładnie sobie rosną, ale coś na worku za mało pary... Nie mają za sucho przypadkiem?

Dziś rano wstałem, i zobaczyłem że duża część okazów ma już osnowy całkiem popękane, dlatego zdecydowałem się na zbiory. Kapelusze zaczęły wczoraj pękać - podejrzewam, że może to być kwestia wilgotności, bo grzyby nie zdążyły wypić wody którą miały wlaną do worka, więc pewnie poziom wilgoci był cały czas na poziomie 100%. Od wyjścia pierwszych pinów do zbioru minęły niecałe 4 doby - czy to nie za szybko? Aktualnie kit zalany wodą leży w lodówce, przed pójściem spać dziś go wystartuję. Dokładnie je zważę za jakiś czas, jak przyjedzie do mnie dokłada waga. Oficjalnie, swój pierwszy raz oceniam pozytywnie

W sumie jak tylko zebrałem i dostałem od kumpla wage to znalazłem jednego kandydata wazacego 12 gramów i wrzuciłem do szejkera, z pomidorem, cebula, sola i pieprzem. Nawiasem mówiąc nie polecam , ale może to po prostu dlatego że nie lubię grzybów jako tako xD w kazdym razie dopiero teraz sie bede zabieral za oficjalne ważenie, mam nadzieje ze przez te kilka godzin nie oddały na tyle wody, żeby to jakoś znaczaco wplynelo na wynik.

Zatem niezgorsza genotyp plus dobre, opiekuncze rece Panie Kolego. Jak sobrze pojdzie, to moze z 0,4kg siwzyzny uciulasz

Zycze smacznego.

Ja wpierdzielam na surowo, po odbebnieniu pprzadnego postu I jest malina

Nie wiem czy nazwałbym to pełnoprawnym tripem, ale jakoś godzinkę po wrzuceniu poszedłem na spacer, i na pewno był jedyny w swoim rodzaju, zatopiłem się w swoich myślach tak jak często to robiłem za gówniarza, a w dorosłym życiu już jakoś mniej. Upływ czasu lekko zaburzony. Miasto i natura była delikatnie jakby wyostrzone i ciekawsze. Po powrocie jeszcze poodpoczywałem na kanapie i jak zacząłem obserwować zegar, to ściana na której wisiał zaczęła delikatnie pulsować. Poleżałem tak chwilę, obejrzałem coś na netfliksie, i działanie zaczęło powoli ustawać. Przez krótki okres, zanim nie wróciłem do trzeźwości w 100% byłem lekko podirytowany, ale szybko to minęło. Po 4 godzinach byłem już właściwie trzeźwy. Wpływ na działanie grzybków musiał mieć fakt że poprzedniego dnia około 16 zjadłem 1/4 kartona kwasu (jakieś 50 mikrogramów), a koło 20 z ziomkami wrzuciliśmy jeszcze zielone ciastka i siedzieliśmy do 3 w nocy, a potem i tak przez pobudzenie kwasowe średnio spałem. Także wiem, że na pewno set&setting mógłby być lepszy, i następnego tripa spodziewam się bardziej "radosnego". Ale z tego i tak mam wrażenia generalnie pozytywne - fajne, introspekcyjne doświadczenie.

Drugi rzut zaczyna wyglądać coraz konkretniej. Ciekawe zjawisko - owocniki blisko wolnej przestrzeni powstałej w wyniku skurczenia się ciastka pojawiły się wcześniej, i mają znaczną przewagę nad kolegami.

Dziewicze tereny zawsze są płodniejsze, to po pierwsze, a po drugie może światło posmyrało w nie przeoranym wcześniej miejscu i stąd taki rezultat

Trochę czasu mineło, a growkit dalej sobie działa, znacznie wolniej, ale jednak. 3 rzut wyglądał już biedniej (niecałe 100g mokrego), więc postanowiłem zalać go miodowodą. Roztwór przyrządziłem "na oko" dałem kilka łyżeczek miodu, pewnie z 5, na tyle wody żeby dało radę zalać całego kita, poleżało to tak coś około 24h i wystartowałem. Wzrost grzybów jest zdecydowanie wolniejszy, ale co najdziwniejsze grzyby mają całkowicie inny wygląd. zastanawiam się czy to nie są przypadkiem różne osobniki które się połączyły "ciałem" i tak sobie rosną jak bliźniaki syjamskie xD spotkaliście się kiedyś z czymś takim?
Z innych newsów to 2go stycznia zaliczyłem swojego pierwszego psychodelicznego bad tripa bo wpadłem na idiotyczny plan wzięcia 2g z moich zapasów na organizm wymęczony i wyplukany z serotoniny po sylwestrowo-noworocznej zabawie, jak tylko się troche lepiej poczulem, no i skonczylo sie to tak jak chyba musialo sie skonczyc

A nawzajem, nawzajem, szczesliwego wiesz co, najwieksza wartosc jaka wynioslem z tego tripa to wiekszy szacunek do psychodelikow i nauczka na przyszlosc, bo jesli chodzi o jakies przemyslenia to niespecjalnie bylem w stanie uformować sensowna mysl. uczucie jakby moj mozg krecil sie bez kontroli w mojej glowie, na szczescie bylem na tyle swiadomy zeby przypominac sobie ze to tylko grzyby i za jakis czas to minie. btw w pewnym momencie odkrylem ze na ten ogromny niepokój pomaga spiewanie, wiec lezalem na lozku i spiewalem wszystko od koled po bocelliego XD

mutanty dały łącznie niecałe 80g, z całego kita już prawie 0.5kg sie uzbierało. zalany wodą, spróbuję go jeszcze raz puscic jutro, a nuż jeszcze trip czy dwa sie uciuła. moze wymienie mu kranowe na miodowode za kilka godzin jak mi sie zachce ruszyc dupe do sklepu po miod xD

A tego w rozpiętym fraku widziabym jako klona w LC

Jestem ciekaw czy klonowanie tego pana dałoby podobny efekt wizualny