No cześć. Prawdę mówiąc nie spodziewałam się, że będę chciała opisywać gdziekolwiek swoje opowiastki, ale byłam tak zaskoczona jak to wszystko wyglądało, co się działo... No muszę
![](image/ikn/emot04.gif)
Oczywiście to wszystko poniżej jest "tylko" wytworem mojej wyobraźni. Wiadomo.
Było widno - około godziny 18:30. Leżałam wygodnie na dywanie wpatrując się w biały sufit. Zauważyłam po jakimś czasie, jak spokojnie i niespiesznie z sufitu zaczynają zniżać się do mnie białe pasma energii. Były niesamowicie eteryczne i delikatne: gdy wyciągnęłam ręce w ich kierunku na moment traciłam ich widok przez "realność" własnych rąk. Ale kiedy skupiłam się bardziej na rozmyciu wzroku wszystko wracało. Poruszałam palcami, a energia tańczyła podskakując miarowo jakby był jej przez coś dyktowany oddech. Pasma zniżały się, było ich coraz więcej i zafascynowało mnie ich skomplikowanie. To nie były proste pasma, choć przypominały mi trochę białą pajęczynę. One tkały pasma-sieć przypominającą fraktalne struktury - jak jakieś wykresy 3D funkcji matematycznych, wtf.
Czułam ogromną pokorę do tej energii, bo bardzo bałam się, że zaraz zniknie. Było jej więcej, coraz niżej opadała ukazując mi więcej szczegółów. I wstępem do prawdziwego wywalenia mnie z kapci było zbliżenie się pasm do mojej twarzy - tuż przed oczy. Wzory stały się ażurowo-koronkowe przeistaczając się w przepiękne i ogromne motyle, które o dziwo... Ja widziałam, że to były motyle i jakieś pasma koronek ale jednocześnie z tyłu głowy coś mi mówiło, że to jest manifestacja jakiegoś bytu. Czegoś. Kogoś. Czegoś bardzo energetycznego, mądrego.
I nastąpił odlot.
Motyle rozpierzchły się na boki. Z sufitu wciąż spływała na mnie biała energia, której największe pasma uformowały postać - ale nieludzką. To był jakby zarys sylwetki maryjnej, ale totalnie niezwiązanej z postacią człowieka. Bałam się, że to zniknie. Wiedziałam, że to nie jest z "tego świata", że to nie jest ten real, w którym właśnie leżę na dywanie i macham rękoma, i ta postać jakby dokładnie odczuwała wszystko, co myślałam i czułam, bo rozłożyła subtelnie ramiona uspokajającym i zapraszającym mnie dalej gestem. Czułam, jak bardzo dobra, spokojna i nienachalna jest ta energia. Piękne. No to spojrzałam dalej i o mój boże.
(Przypomnę, że leżałam na dywanie, mając też widok na dość spore okna i widok z nich, z 3 piętra).
Biała energia pod postacią z ażurowych i koronkowych struktur utworzyła coś niewyobrażalnego. Nigdy w życiu nie widziałam czegoś takiego. To był jakiś pojazd-statek złożony z niesamowicie skomplikowanych, koronkowych, mechanicznych elementów. Pojawił się też inny kolor niż biały - statek był biało-złoty, tak bogaty i totalnie piękny. Również poruszał się w rytmie "oddychania" całej energii i im bardziej zbliżałam się do niego, tym bardziej był skomplikowany ale jednocześnie tym bardziej jakby otwierał mechanizmy przede mną. Normalnie jakbym miała tam zaraz wsiąść do tego.
I jak otworzył się dość mocno, to w tym momencie wizja się skończyła. Nie mogłam już odzyskać tej wizualizacji statku, tego odczucia bliskości energii. Podejrzewam, że mój Nauczyciel nie chciał jeszcze mocniej mnie wywalić w kosmos
![](image/ikn/emot02.gif)
. Straszne się rozpłakałam, była przy mnie bliska mi osoba, która próbowała dowiedzieć się, co jest przyczyną tego płaczu. Zapytał w pewnym momencie: "Płaczesz, bo to było takie piękne?" A ja totalnie zablokowana, zasmarkana, odpowiedziałam tylko, że "tak". Prawdziwy powód wybuchu płaczu związany był owszem, z pięknem, ale chodziło tak naprawdę o to, że ta energia którą widziałam, nie była Nasza. Nie była realna. Okrutny był dla mnie fakt, że nie przynależę do "tamtej" rzeczywistości. Pełnej dobra, piękna, spokoju.
Potem jeszcze przez około godzinę miałam niesamowicie skomplikowane rozkminy. Chciałabym spisać tu kilka z tych, które pamiętam.
1. Energia jest wszędzie wokół, obserwuje nas stale i jest DOBRA. Dodaje otuchy.
2. Świat realny jest kanciasty i twardy (?). Wszystko, co tworzy człowiek takie jest i wynika to z tego, że my tworzymy PO COŚ. Po jakiś cel, jakieś podziwianie itd. A energia, którą widziałam była piękna w sposób OCZYWISTY i nienachalny, piękna w swoim jestestwie.
3. Manifestem i namiastką tego piękna dobrej energii w świecie realnym jest natura.
4. Poza nami, jako życiem ludzi na tym świecie, w tej rzeczywistości, jest coś jeszcze. Jakaś inna forma energii i bytu. Nie jesteśmy sami.
5. Jako ludzie jesteśmy próżni myśląc o sobie, jako o tak super cywilizacji.
Jeśli ktoś przebrnął przez to wszystko to chciałam podziękować. Było to dla mnie tak intensywne i niesamowite doznanie, że długo czasu upłynie zanim to wszystko zrozumiem i będę gotowa na drugą opowieść. Czuję jakąś wewnętrzną pokorę wobec GT i w ogóle doświadczania takich rzeczy, nie chcę tego wykorzystywać i zwiększać częstotliwości.
Wszystkiego dobrego.