projekt więzienie concord - wpływ leków poszerzających świadomość na rehabilitację więźniów (pdf)
wersja pdf

zakładki

szukaj na psilosophy:  
   



Projekt Więzienie Concord

Wpływ leków poszerzających świadomość na rehabilitację więźniów

(The effects of consciousness-expanding drugs on prisoner rehabilitation)
by

Timothy Leary

Artykuły te według dr Timothy Leary'ego są częścią jego książki "High Priest", wydanej w 1968, New American Library. Przedrukowane za pozwoleniem.


[ tłumaczenie: cjuchu ]
Pierwszy z dwóch artykułów opisujących Projekt Więzienie Concord - Harvarda, w którym wersja własna autora oskrzydlona jest oficjalnymi raportami i doniesieniami prasowymi tej samej historii.

W czasie jesieni i zimy 1960, większość mego czasu i energii poszło na badanie efektów grzybów psychedelicznych. Prowadziłem również aktywny program wykładów, nauk, i pracy w terenie na Psychologii Klinicznej w Podyplomowej Szkole Harvarda. Do Harvarda zostałem sprowadzony w 1959 w celu przedstawienia egzystencjalno transakcyjnej metody na zmianę zachowania. Po 15 latach praktykowania psychoterapii i około 10 latach prowadzania badań z psychoterapii, doszedłem do wniosku, że jedna osoba nazywana lekarzem może bardzo niewiele zrobić dla drugiej osoby zwanej pacjentem mówiąc do niej zza biurka, lub słuchając jej gdy leży na kanapie.

Rozwinąłem wiele teorii i wiele metod o tym jak wyjaśnić zmianę zachowania w sposób bardziej efektywny niż standardowa metoda wywiadu klinicznego. Są dwa główne punkty do teorii, które rozwinąłem; pierwszy, (transakcyjny) byłem przekonany, że lekarz powinien odrzucić swą rolę i status lekarza, powinien dołączyć do innych osób w aktywnym i wspólnym znajdowaniu rozwiązania problemu. Jak tylko to możliwe, lekarz powinien odwrócić odpowiedzialność na osobę, która najwięcej wie o problemie, mianowicie na pacjenta. Rozwinąłem wiele technik na skłonienie pacjentów do wzajemnej pomocy.

Drugi punkt mej teorii (egzystencjalnej) to, że lekarz musi opuścić bezpieczne ściany gabinetu lekarskiego i wyjść w teren gdzie tak zwany pacjent ma swe wyjątkowe problemy i gdzie ma je rozwiązać. Rolę lekarza postrzegałem jako trenera w grze, w której pacjent jest gwiazdą. Trener może pomóc, może wypunktować pomyłki, może dzielić się swą mądrością, ale w ostatecznym rozrachunku, gościem, który wykonuje pracę jest gość w terenie, tak zwany pacjent.

Byłem entuzjastyczny dla tych teorii, ponieważ działały i ponieważ w uczeniu nie ma takiej radości, która mogłaby dorównać temu dreszczykowi, który przychodzi gdy widzisz jak ktoś kto był zahamowany, zablokowany, zdezorientowany, i wprowadzał chaos nagle dochodzi do wniosku jak. Wszystko to zaczęło się dziać nim zaangażowałem się w badania dragowe, i nim stałem się kontrowersyjną postacią na terenie Bostonu, ponieważ wszystko, o czym mówiłem miało dla pacjentów olbrzymie znaczenie, lecz lekarze, psychiatrzy, pracownicy społeczni, psychologowie, nie byli tacy szybcy w zaakceptowaniu tych teorii. Zobaczcie, prosiłem ich o rezygnację ze statusu i pozycji wszechwiedzącego, do których czuli, że upoważnia ich wyszkolenie. Prosiłem ich o przeniesienie w tej grze autorytetu i roli gwiazdy na pacjenta.

Brałem jeden dzień z tygodnia by jechać do New Bedford, w Massachusetts, z dwiema lub trzema absolwentkami, gdzie pracowaliśmy w sierocińcu ucząc pracowników socjalnych i zakonnice organizować grupy, w których starsze dzieci pomagały młodszym dzieciom, i w których dzieci w każdym wieku były zachęcane do wzięcia większej odpowiedzialności za uczenie się i planowanie życia.

Założyliśmy kolejny projekt w dzielnicy mieszkaniowej slumsów na przedmieściach Bostonu. Było tu setki ludzi, które ugrzęzło społecznie i psychologicznie. Nie mogli pozwolić sobie na pomoc psychiatryczną i nie było dla nich nikogo dostępnego. Z kolejną grupą absolwentów, jeździłem tam jedną noc w tygodniu z magnetofonami i tablicami. Założyliśmy kwatery w jednym ze slumsowych apartamentów, i zaczęliśmy nauczać grupy sąsiadów jak mogliby sobie pomóc i być dla siebie psychiatrami oraz jak mogliby rozwinąć pewne umiejętności do rozwiązywania swych własnych problemów.

Wszystko to oczywiście, było na Harvardzie bardzo déclassé. Uniwersytety mają być instytutami badawczymi a jeśli zbyt zaangażujesz się w funkcję służby lub pomocy ludziom, jesteś uważany za krwawiące serce. Stosując wyrażenie metodologia byłem w stanie uzasadnić pracę w sierocińcu, pracę z alkoholikami, pracę w projekcie nędzy. Naprawdę nie staraliśmy się pomóc tym ludziom. Nie proszę pana, nie my. Staraliśmy się rozwinąć nowe techniki i metody naukowe dla zmiany teorii psychoterapeutycznej. Oczywiście, jeśli ludziom się to podobało i otrzymywali pomoc, był to interesujący produkt uboczny wspierający metodę i teorię. Otóż wszystko to było doświadczalne. Stało się tradycją w centrum gdzie pracowałem, że kiedykolwiek otrzymywali telefon od agencji służby społecznej czyń-dobro proszących Harvard o pomoc w leczeniu wszelkiego rodzaju chorób społecznych, prośba była najprawdopodobniej zrzucana na mnie, ponieważ wiedzieli, że było to mą słabością i ekscentrycznością.

Pewnego dnia zastałem w skrzynce liścik mówiący, że dwóch mężczyzn z Zakładu Medycyny Sądowej było zainteresowanych pozyskaniem pomocy Harvarda w rehabilitacji psychologicznej więźniów. Obecnie praca w więzieniach uważana jest za najmniej interesującą pracę o najniższym statusie, którą można wykonywać na polu psychologii, psychiatrii, i socjologii. Problemy są beznadziejne. Kryminaliści nigdy się nie zmieniają. Atmosfera jest ponura a nagrody akademickie są niewielkie. Lecz gdy znalazłem w skrzynce ten mały kawałek papieru z prośbą o spotkanie od dwóch urzędników z Zakładu Medycyny Sądowej, szeroko się uśmiechnąłem i chichotałem całą drogę do mego biura, ponieważ była to właśnie szansa, jakiej szukałem.

W tym czasie, podaliśmy grzyby psychedeliczne około 100 ludziom przy różnego rodzaju okolicznościach i nauczyliśmy wiele o tym procesie. Pomimo fuszerowania i zamieszania, oraz naszej ignorancji, wciąż nie wyrządzaliśmy nikomu żadnej szkody a było wiele pomyłek, których więcej nie popełniliśmy. W tym czasie, nauczyliśmy się kilku rzeczy o tym jak przeprowadzać sesje. Około 90 procent ludzi, którzy brali magiczne grzyby informowało o najbardziej ekstatycznym i edukacyjnym doznaniu ich życia. Problemem było to, że nie było sposobu zdobycia jakichkolwiek pomiarów tego jak dużo dobrego czyniliśmy. Nie było sposobu na utrzymanie wyniku.

Jest to oczywiście główny problem na polu psychoterapii. Możesz rozwinąć całkowicie skuteczną metodę leczenia ludzkich problemów psychologicznych a nie ma sposobu by to udowodnić. Możesz pracować z 1000 ludzi i pomóc każdemu z nich zmienić sposób myślenia i sposób działania, lecz nie ma statystyk w rodzaju trafień, przebiegów i błędów zestawiających twój wynik. Problemem jest, że połowa ludzi, którym pomagasz zamierza zdobyć lepszą pracę, a połowa zamierza rzucić prace, które ma. Połowa z nich może zwiększyć zażyłość, bliskość i znaczenie swego małżeństwa, lecz druga połowa może opuścić swe żony. Zmienianie ludzkiej psychiki jest jedną rzeczą, lecz kolejną rzeczą jest mierzenie wyników w obserwowalny sposób. Ponieważ kto powie, jakie zachowanie odzwierciedla wzrost i zmianę.

I tutaj wkracza więzienie. Więzienie jest idealnym miejscem do przeprowadzania badań z psychoterapeutycznej zmiany zachowań, ponieważ gdy próbuje się resocjalizować więźniów ma się żelazne dane, na tle których można pracować. Nazywa się to współczynnikiem recydywizmu. Gdy pracujesz z ludźmi na zewnątrz, mogą rzucić swą pracę i dołączyć do Korpusów Pokoju, lub rzucić pracę i dołączyć do duszpasterstwa, lub rzucić duszpasterstwo i zająć się gitarą, i ty wiesz o rozwoju tej osoby, lecz kto jeszcze w to uwierzy? Lecz gdy pracujesz z więźniami i myślisz, że pomogłeś im się zmienić, rozwinąć, i stać się efektywniejszymi ludźmi, łatwo o tym opowiedzieć. Gdzie są rok po tym jak z nimi skończyłeś? Czy z powrotem w więzieniu, czy działają na zewnątrz. Resocjalizacja więźnia przedstawia najbardziej efektywny sprawdzian dla kogoś, kto twierdzi, że może wprowadzić zmianę w zachowaniu. U więźniów z Massachusetts recydywizm wynosi około 70 procent. Siedmiu na dziesięciu mężczyzn opuszczających więzienie, powraca. Jeśli opracujesz nowy i najpewniejszy sposób zmiany ludzkiego umysłu, więzienie stwarza najtwardszy i najczystszy sprawdzian twej efektywności. Czy można go zatrzymać poza więzieniem? Dlatego właśnie chciałem dostać się do więzienia.


oryginalna wielkość

Obecnie powodem, dla którego psychologowie więzienni chcą dostać się na Harvard jest to, że każdy w Bostonie we wszelkiej aktywności akademickiej lub zawodowej ma jeden sposób mierzenia swego sukcesu. Czy uda mu się dostać na listę płac Harvarda? Słowo Harvard na obszarze Bostonu jest potężnym symbolem statusu, który działa na każdym poziomie społeczeństwa. W Bostonie jest kilka tysięcy woźnych, lecz jeśli jesteś woźnym w Harvardzie, jesteś księciem pośród kustoszy. Tak samo jest z kucharzem, ogrodnikiem, i psychologiem.

Tydzień później gościłem przy narożnym stoliku Klubu Wydziału Harvarda dwóch urzędników z Systemu Więziennictwa Massachusetts. To, czego chcieli było proste. Chcieli mieć studentów absolwentów przydzielonych do więzień jako stażystów psychologii z nadzieją na dalekosiężną możliwość dostania klinicznych profesur na Harvardzie. A ja chciałem wsadzić absolwentów Harvarda do więzień, ponieważ czułem, że to tam powinni być wszyscy rodzący się psychologowie - na zewnątrz w terenie, działając z prawdziwymi ludźmi i realnymi problemami. Lecz było coś jeszcze, czego chciałem - a była to szansa pokazania, że mogliśmy resocjalizować kryminalistów stosując święte grzyby. I tak oto zawarto układ. Zgodziłem się uzyskać zgodę Harvarda na wysłanie absolwentów na staże do więzienia a oni zaakceptowali, że jeśli dostanę zgodę naczelnika i psychiatrów więziennych, mogę dać więźniom grzyby psychedeliczne.

Około tydzień później pojechałem do więzienia. Ubrałem mój harwardzki garnitur tweedowy i koszulę z przypinanymi wyłogami kołnierzyka. Naczelnik był pod wrażeniem i był zadowolony. Nie często profesorowie Harvarda wychodzili do więzień z propozycją zrobienia badań i ćwiczeń z absolwentami Harvarda. Lecz wszystko zależało od zgody psychiatrów, ponieważ święte grzyby były LEKAMI a by pracować z LEKAMI trzeba mieć medyczne OK. Poszliśmy korytarzem do metalowej klatki wpuszczającej nas do więzienia. Otworzyliśmy pierwsze stalowe drzwi i stanęliśmy w poczekalni. Następnie zadzwoniliśmy, otwarła się szczelina i popatrzył na nas strażnik, po czym otworzył drugie metalowe drzwi. Przeszliśmy do środka pokoju strażnika, przez więzienny dziedziniec do szpitala, gdzie zadzwoniliśmy dzwonkiem i zostaliśmy obejrzani przez szczelinę, usłyszeliśmy zgrzyt metalowych zawiasów i weszliśmy do więziennego szpitala. Poszliśmy korytarzem do biura psychiatry i zapukaliśmy do drzwi.

Po minucie wyszedł jeden z najbardziej zajmujących i interesujących ludzi amerykańskiej psychiatrii. Pierwszą rzeczą, która mnie uderzyła odnośnie więziennego psychiatry było to, że był najlepiej ubranym człowiekiem, jakiego kiedykolwiek widziałem. Był niski, pełen gracji, jak tancerz baletowy. Pierwszy czarnoskóry psychiatra, jakiego kiedykolwiek spotkałem. Spędziłem godzinę rozmawiając z doktorem Madison'em Presnell'em. Nie był intelektualistą; niewłaściwie wymawiał niektóre wielosylabowe słowa, lecz patrzył w jasny, mądry i spokojny sposób, mówiący, że jest człowiekiem, który wiele widział, i który wiele wycierpiał, a wciąż szuka najzabawniejszej i najmądrzejszej części każdego, z kim wchodzi w kontakt.

Oceniając Dr Presnell'a, mógłbym powiedzieć słowo, które słyszałem dość często stosowane w ostatnich miesiącach. Był "najmodniejszy". Oczywiste było również to, że musiał mieć jakieś doświadczenie z lekami psychedelicznymi. Z jakimi, nie wyjaśnił. Mógł zjeść w szkole medycznej LSD, lub meskalinę przy badaniach psychiatrycznych, lub może hasz w Village, lecz wiedział, o czym mówię.

Kilka dni później dr Presnell przyjechał na Harvard by spotkać moich szefów, a kolejnej niedzieli przyprowadził do mego domu na koktajl swą piękną i inteligentną żonę oraz dwójkę swych uroczych dzieci. Było to w niedzielne popołudnie. Przeprowadziliśmy szczerą i uczciwą rozmowę. Usiadł na krześle w moim gabinecie, pomyślał minutę i powiedział. Twój plan zakładający podanie leku psychedelicznego więźniom jest najlepszym pomysłem na uporanie się z niemożliwym problemem, o jakim kiedykolwiek słyszałem. Jeśli jesteś wystarczająco bystry i wystarczająco oddany by wiedzieć jak to zrobić, może to być najlepszy zaproponowany plan leczenia więźniów, o jakim słyszałem. Istnieje jedna szansa na sto, że tego dokonasz, lecz jeśli to zrobisz, osiągniesz więcej dla amerykańskiego społeczeństwa i dla resocjalizacji więźniów niż osiągnięto w ciągu ostatnich czterech tysięcy lat od kodeksu Hammurabiego. Lecz jest to ryzykowny biznes. Na pewno popadniesz w kłopoty. Faktem jest, że im bardziej jesteś skuteczny tym więcej poruszysz problemów. Ponieważ jedyną rzeczą, jakiej się nauczyłem jako więzienny psychiatra jest to, że społeczeństwo nie chce zresocjalizowanych więźniów i jak tylko zaczniesz zmieniać więźniów tak, że odkryją piękno i mądrość, Boga, wzbudzisz największy bałagan jakiego Boston nie widział od czasu bostońskiej herbatki (Boston Tea Party). Dam ci opiekę medyczną i będę rad służyć jako konsultant psychiatryczny oraz wesprę cię na wszelki sposób strażnikami, wartownikami, departamentem zdrowia psychicznego, lecz wcześniej czy później, jak tylko zobaczą, że rzecz, którą robisz działa, spadną na Ciebie - gazetowi reporterzy, biurokraci, oraz urzędnicy. Harvard daje więźniom dragi! A ty zamierzasz zrobić to, co niemożliwe - zamierzasz lewą ręką wyleczyć więźniów, a jest to coś, czego nie zrobiono nigdy wcześniej i zamierzasz prawą ręką utrzymać z dala całą biurokrację stanu Massachusetts, a to również nie zostało nigdy zrobione, nawet przez Kennedy'ego. Tak więc, wesprę cię wszelkimi sposobami, dopóki nie popełnisz błędu, a gdy zrobisz ten błąd, i wszyscy na ciebie runą, dokładnie w tym momencie, zamierzam odejść, ponieważ nie jestem tobą. Nie jestem nowym Freudem i nie mam ambicji by grać w tę grę. Jestem Murzynem z Południa ze stopniem szkoły medycznej drugiej kategorii, z żoną i dwójką dzieci, które próbuję utrzymać i wykształcić w obłąkanym społeczeństwie, i pomogę ci na wszelki sposób wygrać, lecz nie zamierzam z tobą przegrać.

I tak zostało to załatwione. Dr Presnell miał przygotować ochotników z więziennej populacji do projektu święty grzyb, a ja miałem wrócić na Harvard i dostać studentów absolwentów, którzy zaoferowaliby swój czas, energię i swe układy nerwowe by wziąć dragi z maksymalnie zabezpieczonymi więźniami w zakładzie karnym.

Kilka dni później, byłem w swoim biurze, gdy zapukano do drzwi i zostałem odwiedzony przez absolwenta nazwiskiem Ralph Metzner. Metzner miał reputację jednego z najmądrzejszych studentów wydziału. Był absolwentem Oxford'u, dokładnym, obiektywnym eksperymentalistą i najwidoczniej był bardzo naukowym, młodym człowiekiem. Powiedział, że słyszał o projekcie więziennym i chciałby ze mną nad nim pracować. (przyp. tłum. - Leary stworzył później z Metzner'em i Alpert'em podręcznik "Doznanie psychedeliczne" wzorowane na tybetańskiej księdze umarłych [szukaj na psilosophy]) Moja pierwsza reakcja to, że Metzner był zbyt akademicki, zbyt brytyjski, zbyt książkowy i zbyt jak wieża z kości słoniowej, by wejść do więzienia, zakasać rękawy i wziąć dragi, które mogły go wyciągnąć z umysłu, wraz z brutalnymi i rozrabiającymi więźniami. Metzner powiedział, że chce się tego nauczyć. Wówczas powiedziałem. Nim będziesz mógł dać dragi i je wziąć z kimkolwiek, sam będziesz musiał trochę podoświadczać. Czy jesteś gotów wziąć grzyby? Był gotów. Prawdę powiedziawszy, dokładnie właśnie tego chciał, mieć sesję.

I w ten sposób okazało się, że 12 Marca 1961, w moim domu w Newton, Massachusetts, przeprowadziłem sesję dla dr Presnell'a i jego pięknej żony, dla Ralph'a Metzner'a i jego dziewczyny, jeszcze jednego absolwenta, oraz Gunther'a Weil'a i jego żony, Karen. Był to 52 raz, gdy przyjmowałem psilocybinę z innymi ludźmi. Notatki z sesji mówią, że ta treningowa sesja została opracowana by wprowadzić kilka nowych osób w doznanie ze świętymi grzybami we wspomagających warunkach.

Sesja odbyła się w moim gabinecie. Jako, że była to rozpoznawcza sesja treningowa, powiedziałem uczestnikom, że powinni dobrze się bawić, odprężyć, miło spędzić czas oraz dowiedzieć, co mogą. Dr Presnell był czynnikiem dominującym w tej sesji. Jego żartobliwa i ciepła postawa stworzyła łagodną atmosferę. Każda nowa osoba miała obecnego swego małżonka lub zaufanego przyjaciela. Po długim okresie szczęśliwego rozluźnionego chichotania, żarty zaczęły być coraz bardziej filozoficzne. Członkowie grupy opuszczali okresowo pokój by być samemu lub rozmawiać w parach, lecz mój gabinet służył dla sesji jako centrum. Nie było niezgodnych uwag, niepokoju, depresji, czy tarcia. W końcu doszliśmy do punktu, w którym poznaliśmy jak zorganizować przyjemną sesję. Każdy członek tej sześcioosobowej grupy zgłosił głęboko ekstatyczne, pouczające doznanie.

Kilka dni po tej sesji, Ralph Metzner, Gunther Weil i ja pojechaliśmy do betonowego więzienia i spotkaliśmy się z sześcioma ochotnikami, którzy zostali wybrani przez dr Presnell'a. Siedząc wokół stołu w ponurym szpitalnym pokoju, z szarymi ścianami, czarną asfaltową podłogą, kratami w oknach, powiedzieliśmy sześciu sceptycznym i podejrzliwym mężczyznom o doznaniu, które może odmienić ich życie.

Pierwsza psychedeliczna sesja w więzieniu była dobrze zaplanowana. Pierwszą rzeczą, jaką zrobiliśmy, to powiedzieliśmy więźniom, tak dużo jak mogliśmy, o doznaniu psychedelicznym. Przynieśliśmy im książki do poczytania, sprawozdania innych osób, artykuły, które opisywały zarówno trwogi jak i uniesienia z doznania. Większość czasu spędziliśmy opisując nasze własne doznania i odpowiadając na badawcze pytania. Bardzo dokładnie wyjaśniliśmy więźniom, że nic im nie zrobimy. Nie toczyła się tu żadna gra lekarz-pacjent. Weźmiemy dragi z nimi. Nie zrobimy im nic, czego byśmy dobrowolnie i chętnie nie zrobili sobie.

Sporządziliśmy również z więźniami kontrakt badawczy. Powiedzieliśmy coś takiego, "Chcemy zbadać, w jaki sposób i jak bardzo zmienicie się podczas tego doznania. Dlatego, chcemy byście wypełnili zestaw psychologicznych testów zanim zjecie grzyby. Następnie, po trzech lub czterech sesjach ze świętymi grzybami, damy wam testy ponownie. Chcemy się dowiedzieć jak się zmienicie, tak samo, gdy ważycie się na wadze przed i po tym jak przejdziecie na dietę. Ale po wypełnieniu testów przed i po sesjach damy wam wyniki. Przejdziemy z wami przez testy i wyjaśnimy, jacy byliście przed i jak się zmieniliście. Nic w tym projekcie nie będzie tajemnicą. Powiedzieliśmy wam wszystko, co wiedzieliśmy o tych dragach nim je wzięliście i powiemy wam wszystko co o was wiemy jak już skończycie sesje." Brzmiało to dla nich jak dobry układ, a w następnym tygodniu, każdy więzień został poddany długiej i skomplikowanej serii testów psychologicznych.

I w ten sposób 27 Marca 1961, w dużym pokoju więziennej izby chorych w Concord, Massachusetts, pięciu więźniów i trzech Harvardzkich psychologów spotkało się na trip. Rano włączyłem się z trzema zesłańcami i dwoma innymi więźniami oraz dwoma absolwentami działającymi w charakterze obserwatorów. Następnie po południu, Gunther Weil i Ralph Metzner z Harvard'u oraz dwóch obserwujących więźniów miało wziąć drag a reszta z nas miała być przewodnikami.

Przynieśliśmy ze sobą adapter, magnetofon i trochę książek o sztuce klasycznej. Poza tym pokój miał niegościnny wystrój z czterema kozetkami, dużym stołem, i kilkoma krzesłami. O 9:35 rano pośrodku stołu postawiono miseczkę z pigułkami. Byłem pierwszym do włączenia (turn-on - ang.) w więziennym projekcie. Sięgnąłem i wziąłem czternaście miligramów psilocybiny. Następnie wręczyłem miskę więźniowi obok mnie, który wziął dwadzieścia miligramów i przekazał ją następnemu gościowi, który wziął dwadzieścia i następnemu. Następnie postawiliśmy pigułki na środku stołu i usiedliśmy z powrotem by zobaczyć, co się stanie.

Nigdy nie zapomnę tego ranka. Po około pół godziny zacząłem czuć zbliżające się działanie, poluzowanie symbolicznej rzeczywistości, odczuwanie buczącego ciśnienia i podróży kosmicznej wewnątrz mej głowy, ostrej, jaskrawej, brutalnej intensyfikacji wszystkich zmysłów. Każda komórka i każdy organ zmysłu brzęczał naładowany elektrycznością. Czułem się okropnie. Co za miejsce by tu być szarego poranka! W obskurnym pokoju, w ponurym zakładzie penitencjarnym, poza umysłem. Spojrzałem na człowieka obok mnie, polskiego malwersanta z Worcester, Massachusetts. Widziałem go tak wyraźnie. Widziałem każdy por na jego twarzy, każdą skazę, włosy w nosie, niesamowite zielonożółte szkliwo próchnicy na jego zębach, wilgoć lśniącą w jego przerażonych oczach. Widziałem każdy włos na jego głowie, jak gdyby każdy był wielki jak dąb. Co za konfrontacja! Co ja tu robię, poza umysłem, z tym dziwnym mozaiko komórkowym zwierzęciem, więźniem, kryminalistą?

Powiedziałem do niego z delikatnym uśmiechem, Jak leci, John? Powiedział, czuję się dobrze. Po czym przerwał na minutę i zapytał, Jak leci, Doc? Miałem powiedzieć w uspokajającym psychologicznym tonie, że czułem się dobrze, lecz nie mogłem, więc powiedziałem, czuję się podle. John rozsunął swe purpurowo różowe usta, pokazał swe zielonożółte zęby w niezdrowym uśmiechu i powiedział, Co się stało, Doc? Czemu czujesz się podle? Spojrzałem mymi dwiema mikroskopowymi siatkówkowymi soczewkami w jego oczy. Mogłem zobaczyć każdą linię, żółte pajęczyny, czerwoną sieć żył pobłyskujących na mnie. Powiedziałem, John, boję się ciebie. Jego oczy zrobiły się większe, po czym zaczął się śmiać. Mogłem zajrzeć w jego usta, wezbrane czerwone tkanki, dziąsła, język, gardło. Przygotowałem się na bycie połkniętym. Wtedy usłyszałem jak mówi, Cóż, to zabawne Doc, ponieważ ja boję się ciebie. Obaj się śmialiśmy w tym momencie pochylając w przód. Powiedział, Doc, dlaczego się mnie boisz? Powiedziałem, Boję się ciebie, John, ponieważ jesteś kryminalistą. Skinął głową. Powiedziałem, John, dlaczego się mnie boisz? Powiedział, boję się ciebie Doc, ponieważ jesteś szalonym naukowcem. Wówczas nasze siatkówki się zwarły i zsunąłem się w tunel z jego oczu, i czułem go wędrującego po mej czaszce i obaj zaczęliśmy się śmiać. A była to wtedy ta ciemna chwila strachu i nieufności, która mogła się w sekundę zmienić w nienawiść i przerażenie. Nawiązaliśmy połączenie miłości. Przebłysk w ciemności. Nagle, w pokoju wyszło słońce i poczułem się znakomicie i wiedziałem, że on też.

Przeszliśmy tę chwilę kryzysu, lecz w miarę jak powoli tykały minuty, ponurość naszej sytuacji powracała w mikroskopijnej klarowności. Czterech z nas było włączonych, każdy zmysł wibrujący, pulsujący wiadomościami, dwa miliardy lat komórkowej mądrości, lecz co mogliśmy zrobić uwięzieni w czterech ścianach szarego szpitalnego pokoju, okratowani wewnątrz więzienia o maksymalnym zabezpieczeniu? Wówczas na mym treningu psychedelicznym odbyła się jedna z wielkich lekcji. Jeden z nas czterech był Murzynem z Texasu, saksofonista jazzowy, uzależniony od heroiny. Rozejrzał się dwiema olbrzymimi kulami gałkowej bieli, potrząsnął głową, zatoczył się do adaptera, nałożył płytę. Była to płyta Sonny Rollins, o którą specjalnie prosił, byśmy przynieśli. Następnie położył się na pryczy i zamknął oczy. Reszta z nas usiadła za stołem, podczas gdy metalowe powietrze z żółtego saksofonu, snując się wzdłuż miedzianych przewodów elektrycznych odbijało się od ścian pokoju. Zapanowała długa cisza. Następnie usłyszeliśmy jak Willy delikatnie biadoli i rusza się niespokojnie na kozetce. Odwróciłem się i spojrzałem na niego, i spytałem, Willy, czy wszystko w porządku? W moim głosie była obawa. Wszyscy w pokoju z niepokojem przekręcili głowy by spojrzeć i wysłuchać odpowiedzi. Willy podniósł głowę, uśmiechnął się szeroko i powiedział, Człowieku, czy wszystko w porządku? Jestem w niebie i nie mogę w to uwierzyć! Jestem w niebie człowieku, i jestem naćpany odchodząc od zmysłów i rozkolebany jak nigdy przedtem i to wszystko dzieje się w więzieniu, a ty mnie pytasz człowieku, czy ze mną wszystko w porządku. Co za ubaw! I wtedy się roześmiał, i wszyscy się roześmialiśmy, i nagle wszyscy byliśmy upojeni i szczęśliwi i chichotaliśmy z tego co zrobiliśmy, wnosząc muzykę, miłość, piękno, spokój, zabawę, i nasienie życia do tego ponurego i posępnego więzienia.


oryginalna wielkość

Sesja szła dalej. Miała punkty euforii i niżu, ekstazy i przerażenia. Mój przyjaciel John, Polak, zachorował i zwymiotował. Wszyscy mieliśmy niezłą zadumę. Czemu istnieją więźniowie? Czemu niektórzy ludzie wkładają ciepłe komórkowe powłoki swych bliźnich w metalowe klatki? Co my tu robiliśmy? Następnie po kilku godzinach, włączyli się Ralph i Gunther oraz dwóch innych więźniów. Gunther był zabawny i zachowywał się jak hipster a Ralph opadł na łóżko i doświadczył wizji Blake'owskiego przerażenia. Dwóch więźniów przyszło i przeprowadzało go trzymając za rękę. Dr Presnell od czasu do czasu kontrolował, chodził po pokoju jak pełen gracji, elegancki kot, nie mówiąc wiele, lecz wszystko przyjmując. I weszli strażnicy przynosząc metalowe tace z jedzeniem, na które patrzyliśmy z niedowierzaniem, sposób w jaki patrzyłbyś na talerz robaków lub garnek trocin serwowanych ci na talerzu, i ktoś powiedział, Człowieku, czy oni nazywają to jedzeniem? Ponieważ nam ludziom Harvard'u nie wolno było jeść więziennego posiłku na koszt państwa dr Presnell wyszedł i zdobył koktajle mleczne i kanapki, którymi wszyscy się podzieliliśmy, i nigdy nie jedliśmy takiego dobrego posiłku.

Potem o 5:00, było huknięcie w drzwi i je otworzyliśmy a strażnicy weszli i powiedzieli, Czas się skończył ludzie. Powrót do więziennej celi. Ralph. Gunther i ja poszliśmy z powrotem z pięcioma więźniami do części aresztowej szpitala i usiedliśmy tam na łóżkach, zapaliliśmy, śmialiśmy się i porównywaliśmy uwagi o tym, co widzieliśmy, i gdzie byliśmy. Następnie nadszedł dla nas czas by odejść. Uścisnęliśmy sobie ręce, powiedzieliśmy, że wrócimy jutro, i Ralph, Gunther oraz ja wyszliśmy z więzienia, przez ciemny dziedziniec, zadzwoniliśmy dzwonkiem, i poczekaliśmy aż żelazne drzwi się otworzą by wpuścić nas do pokoju wartownika, a następnie poprzez pokój wartownika, przez dwie metalowe pary drzwi, i po metalowych schodach, minęliśmy brzęczące, parujące staromodne kaloryfery, a następnie wyszliśmy na zewnątrz. Ralph i Gunther wsiedli w swe samochody i pojechali do Cambridge, a ja wsiadłem do swojego i pojechałem do Newton.

Gdy jechałem autostradą, napięcie i dramaturgia dnia nagle opadły i mogłem spojrzeć wstecz i zrozumieć, co zrobiliśmy. Widzicie, nic nie jest tajemnicą w więzieniu, a ośmiu z nas, zebrawszy się tam by wziąć dragi znajdowało się pod okiem każdego więźnia i każdego strażnika a w ciągu kilku godzin słowo może być przeniesione niewidzialną siecią do każdego innego więzienia w stanie. Zakładu karnego Grim Walpole. Szarego Norfolk o ponurych ścianach.

Słyszałeś? Jacyś profesorowie z Harvarda dali nowy drag kilku gościom w Concord. Mieli ubaw. To było znakomite. To wielka rzecz. To coś nowego. Nadzieja. Możliwe. Nadzieja. Być może. Coś nowego. Na pewno potrzebujemy czegoś nowego. Nadziei.


oryginalna wielkość

Przy ocenie dominujących nastrojów jakichkolwiek okresów historycznych ważne jest trzymać się faktu, że zawsze istnieją wyspy samowystarczalnego ładu - na farmach i w zamkach, w domach, studiach i klasztorach - gdzie rozsądnym ludziom udaje się żyć stosunkowo obfitym i przyzwoitym życiem: na tyle moralni na ile muszą, na tyle wolni i na tyle mistrzowscy na ile mogą. Gdybyśmy tylko wiedzieli, że tą nieuchwytną kompozycją jest szczęście. Lecz ludzie, szczególnie w okresach zmian, są pod wpływem zmiennych nastrojów światowych, które zdają się być sztucznie tworzone przez monopolistów i manipulatorów epokowych opinii, a jednak nie mogą istnieć bez cyklów wielce użytecznego stanu ducha, właściwych strukturze psychicznej człowieka. Dwoma najbardziej podstawowymi zmiennymi stanami są karnawał i pokuta: pierwszy daje licencję i swobodę dla przyjemności zmysłowej, ulżenia i wyswobodzenia za wszelką cenę; drugi poddaje się negatywnemu sumieniu, które ogranicza, przygnębia, i zaleca człowiekowi to, co pozostawił nierozwiązane, zaniedbane, nieodpokutowane. Oczywistym jest, zwłaszcza w takim pozornie racjonalnym i poinformowanym okresie jak nasz, jak takie stany niefrasobliwie przyćmiewają powszechnie dostępne zestawy informacji, znajdując z jednej strony wsparcie dla luksusowej bezmyślności, z drugiej dla panikarskiej samokrytyki. Tak więc można powiedzieć, że oprócz nich i poza potwierdzalnymi faktami i oficjalnymi doktrynami okresów, obraz świata "oddycha". Ma tendencję do rozszerzania i kurczenia w swych perspektywach, i do zyskiwania lub tracenia solidności i spójności.

Erik Erikson      

Drugi roczny raport: Projekt Rehabilitacji Psilocybiną

Cała fachowa praca nad tym projektem była społeczna. Wydatki na wsparcie klerykalne i wypłaty dla pracowników eks więźniów zostały pokryte przez hojne dotacje od Uris Brothers Foundation, New York, Eileen Garrett, President.

Podania do trzech biur U.S. Public Health Service proszące o wsparcie na kontynuację tego projektu zostały odrzucone.

Dokładnie dwa lata temu Harvardzki projekt psilocybinowy zainicjował program badawczy w Zakładzie Więziennym Concord w Massachusetts, opracowany do przetestowania wpływu leków poszerzających świadomość na rehabilitację więźniów.

Projekt został opracowany jako badanie pilotowe - z konieczności rozpoznawcze - gdyż niewiele wiedziano o zastosowaniu substancji w dłuższym zasięgu.

Kwestią kluczową było zastosowanie leku poszerzającego świadomość; lecz równie ważna była podstawowa filozofia badań, która akcentowała:

Współpracę demokratyczną:
Na pensjonariuszy spadła odpowiedzialność za zaplanowanie i ocenienie pracy. Uważano to za przygotowanie do przyjęcia ról odpowiedzialnych obywateli w społeczności demokratycznej.

Podział Informacji:
Pensjonariuszom dano wszystkie informacje istotne dla ich leczenia. Było to postrzegane jako konieczny krok we wzroście zaufania i szacunku dla siebie.

Wgląd Duchowy:
Doznanie transcendentalne wywołane lekami wypychało osobę poza przestrzeń, czas, ego, kulturę, etc. W programie wykorzystane zostały konsekwencje doznania wizjonerskiego.

Ufność i bliskość międzyludzka:
Dowody pokazują, że gdy osoby dzielą ze sobą doznanie rozbijające ego wykształcają silne pozytywne więzi emocjonalne.

Samopomoc i pomoc wzajemna:
Najbardziej skutecznymi metodami rehabilitacji (A.A., Synanon, Group Dynamic "T" Groups, etc.) wydają się te, które odwracają odpowiedzialność na samych badanych i które pobudzają ich do wzajemnej pomocy. Doznanie dragowe ułatwia tę tendencję.

Wsparcie Emocjonalne i Praktyczne:
Zastosowanym podejściem nie był model lekarz-pacjent lub ekspert-klient lecz, model ludzkich istot, które w siebie wierzą i chcą sobie pomóc.

Projekt wykształcił model przyjaciół, którzy pomagają członkom grupy trzymać się z dala od kłopotów i pełnić odpowiedzialną rolę w społeczeństwie.

W naszych badaniach pomogliśmy pensjonariuszom zdobyć prace, nabyć legitymacje związkowe, zaciągnąć małe pożyczki i spędzać godziny w relacjach przyjacielskiego doradztwa.

Procedury
Od rozpoczęcia, projekt był wykonywany pod medycznym i psychiatrycznym nadzorem dra W. Madison'a Presnell'a.

Pensjonariusze otrzymali cztery średnie dawki psilocybiny. Dawkowanie przebiegało od 20 mg na wczesnych sesjach do 70 mg. Obecnie stosujemy 30 mg jako standardową średnią dawkę.

Pensjonariuszom dano testy osobowościowe przed i sześć miesięcy po rozpoczęciu programu. Zarejestrowane zostały istotne spadki wrogości, cynizmu, społecznej przestępczości oraz nieodpowiedzialności.

Zdaje się, że jest ogólne porozumienie odnośnie tego, że efekty programu w zakładzie były dość radykalne. Zachowanie i nastawienia członków projektu stało się bardziej dojrzałe i społeczne.

Zdarzenia po zwolnieniu wymagały jednakże innego zestawu czynników i kilka zmian w programie.

Program po zwolnieniu:
Główny wniosek naszych dwuletnich badań pilotowych jest taki, że instytucjonalne programy, jakkolwiek skuteczne, niewiele znaczą, gdy były więzień dociera na ulicę. Napotykane naciski społeczne są tak przytłaczające, że zmianę czynią bardzo trudną.

Bardzo wcześnie w naszej pracy rozpoznaliśmy zalety programu po uwolnieniu.

Nasza filozoficzna i teoretyczna orientacja doprowadziła nas do zachęcenia więźniów do planowania i wykonywania własnego programu.

Naiwnie liczyliśmy na ośrodek resocjalizacji prowadzony przez byłych więźniów na wzór udanego programu Synanon.

W Czerwcu 1961 została utworzona organizacja non-profit, Freedom Center, by zarządzać programem po uwolnieniu. Nie ziściły się nasze nadzieje na prowadzenie ośrodka resocjalizacji prowadzonego przez więźniów.

Mieliśmy zbyt mało ludzi na terenie Bostonu i byli zbyt uwikłani w desperacką walkę o przetrwanie, by użyczyć czasu na pomoc innym.

W 1961, jako początkowy krok w kierunku ośrodka resocjalizacji, rozpoczęliśmy "Projekt Kontakt". Celem tego projektu było utrzymywanie stałego kontaktu ze wszystkimi członkami grupy.

W ten sposób byliśmy w stanie dotrzeć do dziewięćdziesięciu jeden procent byłych więźniów żyjących w Massachusetts.

Biuletyn oraz listy osobiste również podtrzymywały kontakt i zdawały się być skuteczne w podtrzymywaniu ducha rehabilitacji.

Lecz zwiększony kontakt jedynie nasilił nasze przekonania, że dla byłych więźniów konieczny jest rodzaj organizacji A.A.

Pierwszy krok znalezienia małego trzonu ludzi, gotowych na potrzebne oddanie nie został jeszcze poczyniony.

Mamy nadzieję, że możliwym rozwiązaniem będzie wysłanie dwóch byłych więźniów by spędzili miesiąc mieszkając w Synanon House, Santa Monica.

Kierownik Synamon, Pan Chuck Dederich wyraził zainteresowanie tym projektem.

Następny krok, wybranie dwóch byłych więźniów do podróży, czeka na podjęcie.

Po ich powrocie, Freedom Center jest gotów udzielić swych środków by wesprzeć miejscowy samopomocowy program pobytu.

Wyniki:
Plany i nadzieje to jedna rzecz, ale dowodów rozstrzygających dostarcza aktualna karta wyników dokonań. Jakie są dostępne wyniki?

Psilocybina jest bezpieczna:
Trzydziestu pięciu więźniów i dziesięciu członków personelu Harvarda miało grupowe doznania psilocybinowe w Concord.

Było 131 przyswojeń więźniów i 37 przyswojeń personelu, razem 168 doznań. Nie było epizodów przemocy, trwałych niepokojów lub następstw negatywnych.

Fizycznie i psychologicznie jest to jednoznaczny dowód, że w otoczeniu wspomagającym, efekty dragu są bezpieczne i pozytywne.

Zainteresowani stosowaniem psilocybiny w celu badań lub terapii mogą je kontynuować z pewnością, jeśli ich program jest otwarty, wspomagający, wspólny.

Psilocybina wytwarza tymczasowe stany duchowego nawrócenia, bliskość międzyludzką oraz wgląd psychologiczny.

Czterdzieści pięć procent całej grupy więźniów dobrze przeszło mistyczne, transcendentne doznanie śmierci-odrodzenia.

Wynik ten powinien być jednak polepszony. Wyniki dla sesji bieżących poprawiły się tak, że doznania transcendentne przechodzi 100% naszych ostatnich grup.

Zmieniające życie efekty terapeutyczne doznania psilocybinowego nie trwają dłużej niż 72 godziny, chyba że osoba jest w sytuacji zachęcającej do podtrzymania swych emocjonalnych i duchowych wglądów.

Dlatego w trwających programach terapii lub samopomocy należy stosować psilocybinę. Psilocybina stosowana w takich programach jest radykalnie przydatnym, pouczającym oraz rehabilitacyjnym narzędziem.

Jeśli badany dzieli później czas i miejsce z tymi, którzy mieli doznanie jego szanse na podtrzymanie wglądów są zwiększone.

Aktualna tablica wyników jest trudna do zinterpretowania. Celami tego projektu były: 1) pomóc utrzymać mężczyzn na ulicy i 2) pomóc im w konstruktywnym kontakcie ze sobą.

Wyniki procentowe:
15 Styczeń 1963

73% - Procent zwolnionych mężczyzn, którzy są obecnie na ulicy.
19% - Procent mężczyzn, którzy powrócili za formalne pogwałcenie zwolnienia warunkowego.
8% - Procent mężczyzn, którzy powrócili za nowe przestępstwa.

Gdyby byli więźniowie, którzy mieli doznanie psilocybinowe we wspomagającym otoczeniu, spotykali się regularnie po uwolnieniu (statystyki te sugerują raz w miesiącu) ich szansa pozostania na ulicy poprawiłaby się dramatycznie.

Członkowie personelu Harvarda - Dr Ralph Metzner, Gunther Weil, Dr Ralph Schwitzgebel, Johnathan Clark, David Kolb, Michael Hollingshead, Kathy Harris, Dr Timothy Leary - którzy wnieśli do tej pracy po kilka tysięcy godzin każdy, głęboko przejęli się i doznali dojmujących rozczarowań, gdy byli świadkami niepowodzeń.

Lecz wyniki podsumowane w tym raporcie udzielają pewnego pocieszenia, że czas spędzony na doznaniach psilocybinowych, oraz spotkania wewnątrz i na zewnątrz Concord były pouczające i nieco skuteczne.

Podsumowanie

Trzydziestu jeden więźniów MCI Concord (Massachusetts Correctional Institution at Concord) wzięło udział w programie rehabilitacyjnym łączącym:

---Psilocybinę podawaną we wspomagającym otoczeniu, oraz
---ochotniczy kontakt więźniów po uwolnieniu.

Dowody po dwóch latach działania sugerują, że drag jest bezpieczny, że doznanie dostarcza tymczasowy wgląd osobisty i duchowy, i ma pewien wpływ w utrzymaniu więźniów poza więzieniem.

Wykaz głównych pomyłek i ulepszeń w metodzie będzie można znaleźć w dwóch publikacjach, jednej w oficynie i jednej w przygotowaniu.

Korzyści więźniów przytaczane badaniami.

Przenikliwe dragi zwane dobrodziejstwem.

IFIF jest Międzynarodową Federacją Wewnętrznej Wolności (Interntional Federation for Internal Freedom), organizacją non-profit obejmującą stosowanie leków poszerzających świadomość.

Zapas leku został, przynajmniej czasowo odcięty, ponieważ nadzór medyczny wymagany przez przepisy federalne przy podawaniu leków do badań został cofnięty.

Poparcie przygasa.

Niepokojące, czy nie, IFIF i zagorzali psychologowie przekonani, że powszechne stosowanie dragów takich jak psilocybina niemal wyleczy choroby intelektualne ludzkości są nowiną.

I grupa została poproszona o opuszczenie budynku medycznego w Charles River Park przez brak związku medycznego.

Ponadto zostało odebrane ofiarne wsparcie na gruncie akademickim, głównie Harvarda.

Najświeższe wiadomości dotyczą badania nad wpływem religijnym, wywartym przyjęciem dragu przez 33 więźniów w Concord Reformatory, w którym ośmiu psychologów Harvarda pracowało nad programem pilotażowym.

Dr Timothy Leary, jeden ze współzałożycieli IFIF, napisał raport o programie pilotażowym, który rozpoczął się w połowie Marca 1961 i trwał przez niemal dwa lata.

Badanie rozpoczęte z sześcioma więźniami, starszym śledczym oraz dwoma absolwentami, objęło 33 więźniów i ośmiu psychologów. Wszyscy uczestniczyli w przyjęciu dragu.

Według dr Leary'ego, eksperyment był bezwzględnym sukcesem. Przyjęcie leków wytworzyło "nagłe zrozumienie, że człowiek żyje w wąskim kontekście czasu-przestrzeni-ja".

"To wszystko jest grą, Doc, gliny i złodzieje - takimi jesteśmy twardzielami", cytuje jednego z więźniów, gdy mówi. "Wszystko to bierzemy tak poważnie jakby to wszystko było dla życia."

Relacjonuje również dość częsty wgląd mistyczny wśród więźniów, zwłaszcza doświadczenie śmierci-odrodzenia.

"Czułem się bezradny i chciałem was zamordować, co mi to zrobiliście; wtedy zdałem sobie sprawę, że robi to mój własny umysł; to mój umysł zawsze wyobraża sobie problemy i wrogów", cytuje jednego z więźniów.

Wskaźnik powrotu spada.

Zgodnie z raportem badań ponad połowa cynicznych więźniów przejawiła nagły zwrot ku zwiększonemu zrozumieniu i potrzebie religijnej.

Na dłuższą metę ważniejszy jest być może fakt, że ostro spadł wskaźnik recydywizmu zwolnionych więźniów.

"Siedemdziesiąt pięć procent opiera się skostniałym frazesom i zdradliwym prądom", mówi dr Leary.

Przewidywany wskaźnik powrotu byłych więźniów do Concord Reformatory wyniesie między 50 a 70 procent.

Lecz nawet w swym zatwierdzonym przez więźniów sukcesie, dr Leary napotyka Niewiernego Tomasza w postaci kierownika poprawczaka Edwarda Grennan'a.

Zakwestionowana grupa kontrolna.

Grennan uważa, że badanie zostało przeprowadzone bez grupy kontrolnej i dlatego było nienaukowe.

Powiedział, "Mężczyźni otrzymali niezwykle dużo osobistej troski". "Psychologowie nawet stworzyli w Cambridge rodzaj kryminalnego AA dla zwolnionych więźniów. Udostępniali się przez całą dobę."

"Uważam, że można by osiągnąć ten sam współczynnik recydywizmu gdyby wpływowy członek jakiejkolwiek społeczności poświęcił to samo skupienie i uwagę jakiemukolwiek ze zwolnionych."

Prof. Walter Houston Clark z Teologicznego Seminarium Andover-Newton, komentując religijne aspekty podróży, powiedział:

"Badacza zachowań religijnych badającego zjawiska takie jak opisane w badaniu nie mogą nie uderzyć podobieństwa do silnych odłamów religijnych natury ewangelicznej."

"Tak jak w nich, doznanie zdaje się być dramatyczne; osoby zmieniają się pod względem swych celów życiowych, a doznanie wydaje się być zindywidualizowane. Podczas gdy na niektórych doznanie zdaje się wywierać bardzo mały skutek trwały, niektórzy są w znacznym stopniu poratowani."

Odnotowane podobieństwa.

Nie może być jednak bez znaczenia, że 62 procent jednej grupy, jak wykazano w badaniu, zgłosiło, że ich życie zmieniło się na lepsze; badania wykazały, że mniej więcej ten sam procent znajduje pomoc w MRA i AA."
(MRA = Moral Re-Armament = Ruch Moralnego Przezbrojenia - tłum.)

Na podstawie raportu badań, prof. Clark uważa doznanie psilocybinowe za będące natury mistycznej. Uważa, że jako takie, i wymierzone przy odpowiednim otoczeniu i przygotowaniu, może uwolnić ukryte wyczulenie religijne i umożliwić doznanie blisko spokrewnione z faktycznym doświadczeniem religijnym wraz z wynikającą gruntowną zmianą w postawach i wartościach.

Postrzega także dragi jako użyteczne w rehabilitacji i reformie więźniów (i wszystkich innych) ku bardziej zdrowym celom życiowym, okoliczność, której religia nie może zignorować. Lecz kończy na zastrzeżeniu.

"Spekulowaliśmy dość swobodnie, opierając spekulacje głównie na doznaniach kilku więźniów. Ale dość już zrobiono by wykazać twórcze możliwości dragów, najbardziej konstruktywne leżą widocznie na polu religii i moralnego odrodzenia. Jednakże zastosowanie tej substancji na etapie eksperymentalnym jest bardzo duże i musi mieć nadzór medyczny i naukowo psychologiczny. Jego skutki nie mogą być jednak ignorowane przez uczonych, teologów lub przywódców organizacji.

Taki jest więc ostatni triumf grupy ukierunkowanej na IFIF. A czy malkontenci słusznie trzymają się swych dogłębnych wątpliwości?

[ tłumaczenie: cjuchu ]



szukaj na psilosophy:  
 
Odsłon
od 24.08.2012



komentarze komentarze komentarze komentarze komentarze komentarze komentarze komentarze komentarze komentarze komentarze komentarze komentarze komentarze komentarze

. .twój komentarz :

nick / ksywa :



komentarze komentarze komentarze komentarze komentarze komentarze komentarze komentarze komentarze komentarze komentarze komentarze komentarze komentarze komentarze



PoradnikI ]   [ GatunkI ]   [ Honorowi psilodawcY ]   [ PsilosOpediuM ]   [ FaQ ]   [ ForuM ]   [ GalerY ]   [ TripograM ]   [ DarwiN ]   [ LinkI ]   [ EmaiL ]  

© psilosophy 2001-2024